Fundacja Pro – Prawo do Życia forsuje w Sejmie projekt ustawy, który zrównuje edukację seksualną z propagowaniem pedofilii. Według projektu każdy, kto będzie uczyć nastolatków o odpowiedzialnym współżyciu seksualnym, może zostać skazany na 3 lata więzienia. Rządząca partia Prawo i Sprawiedliwość chce jeszcze bardziej zaostrzyć przepisy zawarte w projekcie. PiS-owcy zamierzają karać prowadzenie edukacji seksualnej 5 latami więzienia. Sami autorzy projektu czerpią inspiracje z Kremla i okolic. Zwalczają nie tylko wolność słowa i bezpieczny seks. Projekt uderza w podstawy prawne naszego społecznego bytu. Sugeruje, jakoby polski Kodeks Karny był… “propedofilski”.

Jak to wygląda w praktyce? Forsowany przez fundację projekt „Stop Pedofilii” wprowadza zmianę w artykule 200b Kodeksu Karnego. W obecnej postaci, artykuł 200b zakazuje publicznego propagowania lub pochwalania zachowań pedofilskich. Do tych zachowań, których propagowanie i pochwalanie jest zakazane przez artykuł, projektodawcy chcą dopisać… uprawianie seksu przez młodzież w jakiejkolwiek postaci!  

Po zmianie, ten artykuł zawierałby paragraf 4 następującej treści: „Kto propaguje lub pochwala podejmowanie przez małoletniego obcowania płciowego lub innej czynności seksualnej, działając w związku z zajmowaniem stanowiska, wykonywaniem zawodu lub działalności związanych z wychowaniem, edukacją, leczeniem małoletnich lub opieką nad nimi albo działając na terenie szkoły lub innego zakładu lub placówki oświatowo-wychowawczej lub opiekuńczej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.”.

Tymczasem zgodnie z polskim prawem:

osoba małoletnia to osoba poniżej 18 roku życia;

osoba powyżej 15 roku życia może legalnie uprawiać seks.

Podsumujmy więc: istnieją tacy małoletni, którym wolno uprawiać seks. To ci, co ukończyli 15 rok życia. Jednak według projektu „Stop Pedofilii”, wychowawca pójdzie do więzienia, jeśli powie 16-latkom lub 17-latkom, że legalne uprawianie przez nich seksu:

– może być czymś dobrym;

– może się wiązać się z pozytywnymi uczuciami lub głębokimi przeżyciami.

Jak powszechnie wiadomo, edukator seksualny właśnie to powinien mówić młodym ludziom. Powinien ich uczyć, że seks może nieść pozytywne uczucia i głębokie przeżycia. Bombardowana płytkim erotyzmem i wulgarną pornografią młodzież bardzo potrzebuje takiej nauki. Jednak autorzy projektu „Stop Pedofilii” chcą karać więzieniem wychowawcę, który dobrze wykonuje swoją pracę.

To oczywisty absurd. Nie tylko ze względów społecznych, także prawnych. Zgodnie z projektem, starsze nastolatki wciąż mogłyby legalnie uprawiać seks. To jeszcze nie stałoby się pedofilią… Jednak ten ich legalny seks miałby być traktowany przez wychowawców jak pedofilia! Nie pod każdym względem, rzecz jasna. Wychowawcy nie musieliby np. donosić policji na starszych nastolatków uprawiających seks. Nie można przecież zgłaszać jako przestępstwa czegoś, co jest legalne. Ale wychowawcy nie mogliby wyrażać akceptacji dla legalnego seksu starszych nastolatków. Gdyby ją okazali, zostałoby to potraktowane jak pochwała pedofilii!

Po co taki dziwoląg prawny?

Autorzy projektu pośrednio czerpią inspirację z Rosji. Korzystają z analiz organizacji Ordo Iuris oraz jej ekspertów (jak np. prawnik Olgierd Pankiewicz). Powołują się na teksty związanego z nią portalu PCh24. Tymczasem założyciele Ordo Iuris i PCh24 współpracują z tzw. Światowym Kongresem Rodzin. To ultrakonserwatywne globalne przedsięwzięcie o charakterze corocznej „wędrującej” imprezy. Światowy Kongres Rodzin zwalcza prawa kobiet i osób LGBT oraz wszelkie formy wolności seksualnej. Sponsorem tej imprezy jest kremlowski oligarcha Władimir Jakunin, były współpracownik rosyjskiego dyktatora Władimira Putina. Prywatnie – jego przyjaciel.

Spójrzmy zatem, czemu służą takie prawne dziwolągi w ich ojczyźnie, putinowskiej Rosji. Wprowadzono tam m.in. „zakaz propagandy homoseksualnej”. Zakaz ten bywa interpretowany bardzo szeroko przez rosyjskie organy ścigania. Już samo przyznanie się do orientacji seksualnej może zostać uznane za „propagandę” tej orientacji. Skoro ktoś się przyznaje do orientacji, to znaczy, że ją akceptuje i daje temu wyraz. Chwali się nią, a więc ją zachwala, propaguje… W praktyce „zakaz propagandy homoseksualnej” oznacza:

zakaz przyznawania się do homoseksualizmu;

wyrugowanie go z życia publicznego.

Podobnie należy interpretować forsowany w Polsce projekt „Stop Pedofilii”. Żeby trafić do więzienia, wychowawca nie będzie musiał nawet mówić o możliwych pozytywnych aspektach legalnego seksu starszych nastolatków. Wystarczy, że poprowadzi dla nich jedną lekcję edukacji seksualnej. Sprawa jest bardzo prosta. Jeżeli wychowawca naucza młodzież, jak odpowiedzialnie uprawiać seks, to siłą rzeczy jawnie akceptuje fakt, że młodzież uprawia seks! Taką działalność wychowawcy można więc uznać za „propagowanie lub pochwalanie obcowania płciowego małoletnich”. Co oznaczałoby, że człowieka można wpakować na lata do więziennej celiChoćby za to, że uczy młodych, jak się chronić przed HIV. Możemy sobie wyobrazić, jak to wpłynie na bezpieczeństwo epidemiologiczne Polski. Trudno nie zauważyć tu zbieżności z działaniami inspirowanych przez Kreml “antyszczepionkowców”, którzy szerzą drogę innym, niewenerycznym epidemiom.

Zatem projekt “Stop Pedofilii” oznacza odstraszający zakaz i hańbiące napiętnowanie edukacji seksualnej włącznie z tą najbardziej podstawową i niezbędną. Chronienie młodzieży przed płytkim seksem, nadużywaniem pornografii i chorobami narażałoby edukatorów na:

wieloletnie więzienie;

hańbę zrównania z odrażającymi zbrodniarzami (pedofilami).

Brzmi to potwornie. Może nasze obawy są przesadne? Niestety, nie.

Albowiem żadnych złudzeń co do intencji i ducha projektu „Stop Pedofilii” nie pozostawiają sami projektodawcy.

Przedstawione przez nich uzasadnienie projektu interpretuje go w sposób putinowski – czyli ekstremistyczny, antyedukacyjny i antywolnościowy. W tekście uzasadnienia czytamy, że „edukacja seksualna, antykoncepcja, profilaktyka ciąż wśród nieletnich i chorób przenoszonych drogą płciową (np. HIV i AIDS), dojrzewanie i dorastanie, równość, tolerancja, różnorodność, przeciwdziałanie dyskryminacji i wykluczeniu, przeciwdziałanie przemocy, homofobia, tożsamość płciowa, gender” to „tematyka o charakterze deprawacji seksualnej”, która „pojawia się również w trakcie wyjść pozaszkolnych, m.in. na pokazy filmów, sztuk teatralnych oraz wycieczek do siedzib stowarzyszeń, fundacji i organizacji zajmujących się tematyką ‘edukacji’ seksualnej”.

Edukacja seksualna to deprawacja, jak również zapobieganie HIV i AIDS…

Co więcej, na stronie internetowej Stoppedofilii.pl autorzy tak wyjaśniają swój projekt: „Niestety obecne przepisy nie chronią wystarczająco dzieci przed wszystkimi zachowaniami o charakterze pedofilskim. Dotyczy to zwłaszcza zachęcania nieletnich do podejmowania aktywności seksualnej. Taki właśnie charakter ma seksedukacja prowadzona wg standardów WHO /Światowa Organizacja Zdrowia – red./. Szczegółowe uzasadnienie znajduje się w projekcie ustawy, a także w analizie Ordo Iuris (…) Edukacja seksualna wg standardów WHO nie chroni przed molestowaniem (…) Jawnie propedofilskie są także niemieckie książki napisane przez seksedukatorów (…) seksedukatorzy deprawują dzieci i przedwcześnie rozbudzają je seksualnie”.

Jak widać, mamy tu do czynienia z serią nadużyć językowych. Autorzy projektu kategorycznie twierdzą, jakoby edukacja seksualna nie chroniła dzieci przed molestowaniem seksualnym. Następnie zrównują ten rzekomy brak ochrony z samym molestowaniem.

To tak, jakby powiedzieć, że każdy, kto nie pilnował samochodu, jest winien, że go ukradziono. Gołym okiem widać, że zrównanie to jest skrajnie naciągane i wydumane. Jednak projektodawcy wyrażają je w sposób obrazowy i obraźliwy: „seksedukatorzy deprawują dzieci (…) rozbudzają je seksualnie”. Te nadużycia są kolejnym dowodem złej woli projektodawców.

Wszystko to gwałci logikę i prawdę. Jak również stoi w oczywistej sprzeczności z obowiązującą Ustawą z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży.

Ustawa ta zawiera bowiem artykuł 4.1. Artykuł ten mówi, że „Do programów nauczania szkolnego wprowadza się wiedzę o życiu seksualnym człowieka, o zasadach świadomego i odpowiedzialnego rodzicielstwa, o wartości rodziny, życia w fazie prenatalnej oraz metodach i środkach świadomej prokreacji”.

Zatem autorzy projektu chcą karać więzieniem każdego, kto zastosuje obowiązującą ustawę! Dokonują zamachu nie tylko na prawo młodzieży do bezpiecznego seksu, na działaczy prowadzących zajęcia edukacyjne, na logikę i prawdę. Najwyraźniej to dla nich za mało. Usiłują też obalić polski porządek prawny.

Nie, znowu nie przesadzamy. Albowiem projekt „Stop Pedofilii” próbuje osądzić i potępić również… Kodeks Karny. To właśnie w Kodeksie Karnym znajduje się artykuł 200, który mówi, że piętnastolatek może uprawiać seks!

Zgodnie z brzmieniem i uzasadnieniem projektu „Stop Pedofilii”, powinniśmy wykreślić z Kodeksu Karnego ten artykuł. Znajdujemy w nim przecież publiczną akceptację faktu uprawiania seksu przez osobę małoletnią. Akceptację wyrażoną przez najwyższy autorytet prawny, jakim jest ustawodawca, Sejm RP. Czyż taka akceptacja nie jest propagowaniem wolności seksualnej osób małoletnich? Propagowaniem, które projekt zrównuje z… pedofilią? Czy nie powinniśmy uznać, że polski Kodeks Karny, podobnie jak „niemieckie książki seksedukatorów”, jest dziełem „propedofilskim”?  

Jak widać, autorzy projektu „Stop Pedofilii” mają za nic podstawowe normy prawne obowiązujące w Rzeczypospolitej Polskiej.

Na koniec trzeba więc spytać, co tak naprawdę stoi za projektem „Stop Pedofilii”. Czy tylko nienawistny fanatyzm religijny? Czy zamysł przeprowadzenia wielkiej rewolucji prawnej? Czemu autorzy projektu podważają ustawę z 1993 r. i Kodeks Karny? Czy uważają polskie prawo za nieważne? Czy chcą je unieważnić i napisać na nowo według putinowskich wzorów?   

Obawy te są uzasadnione nie tylko ze względu na to, że autorzy projektu „Stop Pedofilii” inspirowali się „analizą” sporządzoną przez organizację Ordo Iuris.

Jak podaliśmy wyżej, organizacja ta ma powiązania z Kremlem. Powstała zaś z inspiracji globalnej sekty Tradicao Familia e Propriedade (TFP), która wywodzi się z Brazylii i neguje demokratyczny porządek prawny.

Jednak autorzy projektu „Stop Pedofilii” mają więcej niepokojących powiązań. W następnym artykule przyjrzymy się tym powiązaniom.

Tomasz Piątek

 

Źródła:

O co chodzi w projekcie STOP PEDOFILII? Odpowiada Olgierd Pankiewicz

PiS chce pięciu lat więzienia za edukację seksualną. Projekt ustawy na ostatnim posiedzeniu Sejmu

Projekt ustawy o zakazie edukacji seksualnej w Sejmie.”Nie pozostawia złudzeń”

„Stop pedofilii” – pytania i odpowiedzi

Ustawa z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży

Ustawa z dnia 6 czerwca 1997 r. Kodeks karny

Ordo Iuris i brazylijska sekta. Kim są obrońcy życia od samego poczęcia

Wino w Przymierzu z Maryją – czyli Waszczykowski, sekta z Brazylii, alkohol. Kolejne powiązania Ordo Iuris

Ordo Iuris, sekta z Brazylii i… dygnitarze Putina

Rafalska i Ordo Iuris „naprawiają” polskie rodziny według wzorca z Kremla

Informacje o autorze

Pisarz, publicysta i dziennikarz śledczy. Laureat Nagrody Wolności Prasy 2017 przyznawanej przez światową organizację Reporterzy Bez Granic, Nagrody Wolności i Przyszłości Mediów 2018 przyznawanej przez lipską Fundację Mediów, Nagrody Bestsellery Empiku 2017 i Nagrody Mediatory 2017. Autor 21 książek, w tym bestsellerów "Macierewicz i jego tajemnice" (250 tys. egz.), "Macierewicz. Jak to się stało" oraz "Morawiecki i jego tajemnice". Ukończył językoznawstwo na Uniwersytecie Mediolańskim. Współpracował m.in. z "Polityką", RMF FM, Krytyką Polityczną, "Gazetą Wyborczą" i włoskim dziennikiem "La Stampa". Jest stałym współpracownikiem TOK FM. Mieszka w Warszawie. Należy do Kościoła Ewangelicko-Reformowanego.