PiS uderza w polityka PO, Sławomira Neumana. Media prorządowe publikują nagrania jego rozmów. Przypominają też o sprawie, którą Neumann ma w prokuraturze. Tymczasem świadek zeznający przeciw Neumannowi, Mirosław J., jest skrajnie niewiarygodny. Plącze się w zeznaniach i ciąży na nim podejrzenie o korupcję. Ma również osobiste powiązania z Ernestem Bejdą – szefem CBA, który ściga Neumanna. Istnieje też nagranie, które stawia Mirosława J. w jeszcze gorszym świetle.

Sławomir Neumann, do niedawna szef klubu PO w Sejmie, od kilku dni jest bohaterem tzw. „taśm Neumanna”. To nagrania jego rozmów z 2017 r. publikowane obecnie przez media. W rozmowach tych polityk wypowiadał się negatywnie i brutalnie m.in. o lokalnych działaczach opozycji. Atak na Neumanna stanowi poważny problem dla Koalicji Obywatelskiej. Tym bardziej, że do wyborów zostało kilka dni. Według PiS, Sławomir Neumann stanowi przykład tego, jak Platforma broni swoich ludzi – nawet wtedy, gdy mają oni zarzuty karne postawione oficjalnie przez prokuraturę.
Albowiem nie tylko taśmy rzucają cień na Neumanna. Przy ich okazji PiS-owcy przypominają, że w zeszłym roku Sławomir Neumann usłyszał zarzut przekroczenia uprawnień. Skąd ten zarzut? Prokuratorzy twierdzą, że Neumann jako wiceminister zdrowia w latach 2012-2015 działał wbrew prawu na korzyść prywatnej kliniki.
Tymczasem dziennikarskie śledztwo portalu Arbinfo wykazało, że jeden ze świadków zeznających w prokuraturze przeciwko Neumannowi, Mirosław J., jest skrajnie niewiarygodny. Już dziś mógłby zostać postawiony w stan oskarżenia za składanie fałszywych zeznań w innym, sądowym postępowaniu. Mimo to prokuratura nie postawiła świadkowi zarzutów za kłamstwa wypowiedziane pod przysięgą przed sądem.
Co więcej, Mirosław J. przetrwał rządy “dobrej zmiany” bez szwanku, choć już w 2015 r. postawiono mu zarzuty korupcji i udziału w przyjęciu 1,7 mln łapówki (w zamian za przyznanie jednej z mazowieckich klinik kontraktu na sumę 17 mln złotych).
Czy Mirosława J. uratowało to, że obciąża Neumana? To jedna z możliwości.
Nietykalnym mogła go uczynić również bliska znajomość z radcą prawnym Pawłem Sz., synem adwokata Jerzego Sz. Ten ostatni w przeszłości był adwokackim patronem Ernesta Bejdy, obecnego szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego (CBA).
Powiązanie to mogłoby tłumaczyć uprzywilejowane traktowanie Mirosława J. przez PiS-owskie władze. Jednak to nie jedyny powód, dla którego mecenas Jerzy Sz. zasługuje na uwagę. Między innymi, mecenas Sz. został publicznie wskazany przez warszawskiego działacza miejskiego Jana Śpiewaka jako uczestnik podejrzanych procesów reprywatyzacyjnych w Warszawie. Z tego powodu Jerzy Sz. mimo swych usilnych starań nie został sędzią Sądu Najwyższego. Sam to przyznał, gdy zeznawał podczas toczącego się przeciwko niemu postępowania w Okręgowej Radzie Adwokackiej.

Mirosław J., świadek i podejrzany

Syn Jerzego, Paweł Sz., pracował razem z Mirosławem J. w mazowieckim oddziale Narodowego Funduszu Zdrowia. Mirosław J. był tam wicedyrektorem ds. medycznych, a Paweł Sz. – radcą prawnym obsługującym klinikę z Legionowa. Prokuratura zarzuciła im działania korupcyjne. Jakie konkretnie? Według ustaleń CBA z lat 2013-2014, obaj panowie przyjęli:
– co najmniej jedną łapówkę od lecznicy z Legionowa;
– kilkanaście łapówek od przedsiębiorczyni Jolanty J., w zamian za co miała ona uniknąć drobiazgowych kontroli NFZ
.
Kim jest Jolanta J.? To… teściowa Pawła Sz., która zawiadomiła CBA o korupcyjnym procederze zięcia i Mirosława J. W wyniku tego zawiadomienia obu panów zatrzymano, a w marcu 2015 r. postawiono im zarzuty korupcji.
Przy tej okazji w domowym sejfie Pawła Sz. znaleziono milion złotych, który miał stanowić część łapówki.
Wydawało się, że los Mirosława J. jest przesądzony. Jednak wraz z nadejściem rządów PiS nastąpił zagadkowy zwrot w sprawie.
16 listopada 2015 r. ministrem sprawiedliwości został Zbigniew Ziobro (który w następnym roku zdobył całkowitą władzę nad prokuraturą jako Prokurator Generalny). A powiązany z Mirosławem J. Ernest Bejda w dniu 1 grudnia 2015 r. przejął obowiązki szefa CBA.
Raptem dwa tygodnie później – ku zaskoczeniu świadków i oficerów CBA prowadzących działania operacyjne – śledztwo dotyczące Mirosława J. prawomocnie zakończono w sposób dla niego pomyślny. Mimo zarzutów, prokuratura nie złożyła aktu oskarżenia do sądu. Zamiast tego nieoczekiwanie umorzyła śledztwo stwierdzając, że nie ma dowodów na popełnienie przestępstwa.
Zanim podejrzani mogli się ucieszyć nagłym uwolnieniem od kłopotów, na drodze do szczęścia stanął im funkcjonariusz CBA, Andrzej Kruczek. Kruczek był jednym z agentów prowadzących sprawę J. i Sz. Wiosną 2016 r. dostarczył swoim szefom nagranie rozmowy z pewnym informatorem, który obciążył panów J. i Sz., jak również stawiał w trudnej sytuacji samego Ernesta Bejdę, szefa CBA. Powód? Według informatora Paweł Sz. się chwalił, że ratunek z tarapatów zawdzięcza swej znajomości z Bejdą. Odgrażał się też, że będą podjęte działania odwetowe…
Sprawą zajął się Leszek Dawidowicz, reporter programu TVN24 “Czarno na Białym”. Wtedy wątpliwości dotyczące kontaktów Bejdy z Sz. nabrały jeszcze poważniejszych kształtów. W rozmowie z reporterem Sz. się pogrążył. W ciągu kilku minut rozmowy próbował bagatelizować swoje kontakty z Bejdą, a następnie sam sobie zaprzeczał.
Jednak prokuratura koncentruje się na innym postępowaniu i innym człowieku. Rzecz jasna, chodzi o szefa największego parlamentarnego klubu opozycji, Sławomira Neumanna. Tak się składa, że dziennikarka tygodnika “Wprost” Agnieszka Burzyńska zarzuciła Neumannowi stronnicze traktowanie jednej z klinik w czasach, gdy był on wiceministrem zdrowia. Według Burzyńskiej, wiceminister zdrowia naciskał na mazowiecki oddział NFZ, aby ten wbrew prawu przyznał wielomilionowy kontrakt klinice Sensor Cliniq. Klinika utraciła kontrakt po tym, jak wyszły na jaw nieprawidłowości w jej rozliczeniach z NFZ. Gdyby nie presja ze strony Sławomira Neumanna, placówka nie miałaby szans na kontrakt – twierdziła dziennikarka.
W sprawie przewijał się wiceszef mazowieckiego NFZ, czyli znany nam Mirosław J. Miał on się opierać Neumannowi i odmawiać podpisania umowy z kliniką.
Nadużycie stanowiska przez Sławomira Neumanna zdawało się prawdopodobne. Jednak prokuratorom i agentom CBA to nie wystarczało. Szukali czegoś mocniejszego, bardziej namacalnego i działającego na wyobraźnię wyborców. Czy Neumann za przysługę dla kliniki wziął łapówkę? Dochodzenie trwało przez następne lata. Mimo to, do dziś nie znaleziono dowodów na przyjęcie takiej łapówki.
Tymczasem Sławomir Neumann wytoczył proces tygodnikowi „Wprost”. Jako świadek występował w nim Mirosław J. Mijał się przy tym z prawdą w niektórych kwestiach (gdy zeznawał na temat źródeł dziennikarki). Jednak co do sedna sprawy, to… bronił wiceministra. Zapewne miał świadomość, że jeśli fałszywie obciąży Neumanna przed sądem, sam może zostać oskarżony.
Tygodnik sprawę wygrał, ale Sławomir Neumann nie poniósł politycznych konsekwencji tej porażki: zachował funkcję szefa klubu PO.
Utracił ją dopiero kilka dni temu, gdy PiS-owskie media zaczęły epatować wyborców nagraniami rozmów Neumanna. Na taśmach słychać wulgaryzmy i pogardliwe stwierdzenia pod adresem lokalnych polityków. Słychać też, jak Sławomir Neumann twierdzi, że nie musi się przejmować zarzutami prokuratury. Dlaczego? Im mocniejsze zarzuty, tym większą polityczną siłę ma oskarżony – mówi Neumann. Wypowiedź nawiązuje do tego, że prokuratura Ziobry jest niewiarygodna jako narzędzie rządowej nagonki na wrogów PiS. Jednak zwolennicy partii rządzącej oraz wyborcy niezdecydowani mogą ją uznać za wyraz skrajnego cynizmu Sławomira Neumanna.
Jak wiele może zyskać PiS na całej tej aferze? Niewiele, jeśli wyborcy się dowiedzą, że wykorzystano w niej zeznania niewiarygodnego świadka Mirosława J. Człowieka, który w prokuraturze pogrążał Neumanna, a w sądzie go bronił. Człowieka, który stojąc przed sędzią zeznawał nieprawdę. Człowieka, któremu znowu grozi oskarżenie. Albowiem pod presją świadków ujawniających korupcję w mazowieckim NFZ Zbigniew Ziobro zdecydował w końcu o wznowieniu śledztwa wobec Mirosława J.
Wątpliwości co do roli odegranej przez J. zwiększa również to, że w 2016 r. kontaktował się on nie tylko z prokuraturą i CBA. Zwrócił się też z doniesieniem do ministra Mariusza Kamińskiego, PiS-owskiego szefa służb specjalnych. W swoim doniesieniu J. obiecał Kamińskiemu ujawnienie udziału platformerskich urzędników Ministerstwa Zdrowia w próbie ukrycia afery korupcyjnej (poniżej publikujemy zdjęcie pisma J. do ministra Kamińskiego). Warto tu przypomnieć o wysokiej pozycji Kamińskiego w rządzie, jak również w kręgu zaufanych ludzi Jarosława Kaczyńskiego. W tym gremiach Mariusz Kamiński odpowiada za kwestie o największym znaczeniu strategiczno-politycznym. Jeżeli sam Kamiński monitorował działania Mirosława J., może to znaczyć, że głównym celem jego zeznań w prokuraturze było potężne uderzenie w opozycję.

Szokująca taśma

Szczególnie drastycznym elementem sprawy jest sytuacja Jolanty J., teściowej Pawła Sz., która zawiadomiła organy ścigania o korupcyjnym procederze swego zięcia i Mirosława J.
Rodzina zgotowała kobiecie piekło, ale ona się nie ugięła. Nagrała jedną ze swych rozmów z córką, żoną Pawła Sz. W nagraniu tym obie kobiety przedstawiają J. jako szantażystę, jak również wieloletniego agenta służb specjalnych.
Poniżej prezentujemy skrócony zapis nagrania, a pod nim – plik dźwiękowy do odsłuchania.
J.: Po co wy żeście tego J., k…a, do Bejdy zaprowadzili. To głośne jest aż w NFZ-cie. Stary zaprowadził, ten…
Sz.: Chyba żartujesz. Stary w ogóle się tutaj nie orientuje…
J.: Boże. Poszedł i zarekomendował go. I on poszedł na współpracę. Ty wiesz, że ja podejrzewam, że on poszedł od razu na współpracę. Każdy mówi…
Sz.: Jak był dyrektorem, był już ich człowiekiem! Ty jesteś chyba nieprzytomna!!!
J.: No więc dlatego go wypuścili?
Sz.: No właśnie, więc k…, zamknij się na temat J. Bo on ma tyle k… materiałów na nas, że się…
J.: Na mnie to nie ma nic. Nie ma. Nie ma.
Sz.: Ma na ciebie, ma. Widziałam wszystkie, k…a, nagrania wasze… Babo, zamknij się na temat J. Bo to, co nam narobiłaś, to do końca życia, póki on będzie żył, to ja, k…a, będę…
J.: Nie ma żadnych nagrań. A jeśli są, to wiesz, jak wyglądają te nagrania…
Sz.: Wiem!!!
J.: …że on mnie szantażuje! Tak, zeszycik otwierał…
Sz.: No bo ma prawo to robić jako agent!!!
J.: Nie drzyj się.
Sz.: K…a, czy ty nie rozumiesz, na czym polega rola agenta!?
J.: Ale agent nie powinien za to pieniędzy brać.
Sz.: Powinien
(…) I to są pieniądze które, k…a, może on brać. Agenci czy, k…, świadkowie koronni mogą robić przekręty (…) Idzie na współpracę, robi swoje lewe interesy. I ma do tego prawo, taki jest status.
J.: Aśka, czy ty wiesz, że on mnie co miesiąc szantażował.
Sz.: Nie interesuje mnie, mama!
J.: Bo ja nie chciałam stracić kontaktu
(…) On otwierał zeszycik w restauracji. I mówił mi: co, kto był, o kogo się pytał. I mówił: no to co teraz nie robimy tego, nie robimy tamtego? I becelowałam (…).
Sz.: Czy ty nie rozumiesz, k…a, co to są ludzie? Z kim ty weszłaś w ten… I że powinnaś się raz na zawsze…
J.: A wy musicie go mieć za klienta, tak? Bronić go?
Sz.: Tak.
J.: On i tak was sprzeda i tak, i tak.
Sz.: No właśnie nie.
J.: Nigdy nie zostanie dyrektorem w NFZ.
Sz.: Nie, bo ja… A nikt nie chce, żeby został! A po co mi dyrektor, kurwa! Nigdy bym życiu mu złotówki nie dała.
J.: Jak byś była taka wystraszona…
Sz.: Nie byłabym. Bo wolałabym za bezcen oddać tę firmę w p…
J.: No, ale stało się i szantażował mnie
(…).


 

Słowa wypowiedziane w tej rozmowie przez panią Sz. po raz kolejny podają w wątpliwość wiarygodność Mirosława J. Czy złożył lub złoży kolejną wersję zeznań, znowu wygodną dla PiS? Czy robi to, aby uniknąć odpowiedzialności za łapówki? Czy wolno mu brać łapówki w zamian za to, że współpracuje z PiS-owskim służbami?
Poprosiliśmy prokuraturę o ocenę całej afery. Jeżeli zechce nam odpowiedzieć, opublikujemy jej odpowiedź.
Niniejszy artykuł został skonsultowany z prawnikiem mającym dogłębną znajomość sprawy. Portal Arbinfo będzie kontynuować jej badanie.

Radosław Gruca

 

Poniżej – pismo Mirosława J. do szefa służb specjalnych PiS, Mariusza Kamińskiego.

Źródła:

Sławomir Neumann usłyszał zarzuty w prokuraturze. Chodzi o 13,5 mln zł korzyści majątkowej dla prywatnej firmy. Poseł się nie przyznaje

Urzędnik NFZ wziął 2 mln zł łapówki? Zatrzymano b. wiceszefa mazowieckiego oddziału

Śledztwo ws. korupcji w NFZ umorzone. Nie ma dowodów, by były wiceszef oddziału przyjął łapówkę

Agent kontra szef

Informacje o autorze

Dziennikarz śledczy, pracował m.in. w: „Dzienniku”, „Gazecie Wyborczej”, „Super Expresie” i „Fakcie”. W 2007 roku przeniknął do sekty scjentologów, aby pokazać patologię tego środowiska. Od lat pisze o polskiej służbie zdrowia, wytyka odpowiedzialnym za ten resort politykom nieprawidłowości m.in. przy refundacji leków. Szczególnie interesuje go osoba Antoniego Macierewicza, wielokrotnie opisywał jego podejrzane kontakty m.in. z nazywanym rosyjskim łącznikiem Jackiem Kotasem. Tematem jego publikacji był też Bartłomiej Misiewicz, któremu jako jeden z pierwszych wytknął niekompetencję. Autor książki „Hipokryzja. Pedofilia wśród księży i układ, który ją kryje”.