Przemówienie wygłoszone przez Tomasza Piątka wczoraj, 25 stycznia 2020 r., podczas obchodów Dnia Dziennikarstwa w berlińskiej siedzibie Związku Dziennikarek i Dziennikarzy Niemieckich.

Drogie Koleżanki, Drodzy Koledzy, serdecznie dziękuję za zaproszenie.
Życie mnie nauczyło, że najlepiej się wypowiadać w oparciu o własne doświadczenie. Zatem o nim opowiem.
W Wydawnictwie Arbitror, które publicysta Marcin Celiński i ja założyliśmy w Warszawie ponad dwa lata temu, opublikowałem trzy reportażowe książki śledcze.
Książki te stały się bestsellerami i doprowadziły do dymisji kilku polskich ministrów i wiceministrów.
Za pierwszą z nich otrzymałem wiele międzynarodowych i krajowych nagród (w tym Nagrodę Wolności Prasy przyznawaną przez światową organizację Reporterzy Bez Granic oraz Nagrodę Wolności i Przyszłości Mediów przyznawaną przez lipską Fundację Mediów).
Równocześnie jestem nękany licznymi procesami sądowymi.
Uwaga: tych procesów NIE wytoczyli mi ministrowie, do których dymisji się przyczyniłem.
Procesy wytoczyli i wytaczają mi gangsterzy o miliardowym majątku powiązani z tymi ministrami. Jak również nieprzejrzyste organizacje, też z nimi powiązane.Jestem także obiektem kłamliwych i nienawistnych kampanii medialno-internetowych, prowadzonych przez tak zwanych „dziennikarzy” opłacanych przez polski rząd i wspieranych przez anonimowych trolli.
Wszystko wskazuje na to, że część atakujących mnie trolli też jest przez kogoś opłacana, choć nie zawsze musi to być rząd polski.
W niektórych przypadkach najprawdopodobniej mam do czynienia z trollami rosyjskimi.

Solidarność i strach

W całej tej sytuacji bezcenną wartość ma wsparcie, którego udzielają mi niemieccy i zachodnioeuropejscy dziennikarze. Z całego serca Wam dziękuję!
Cieszę się też równie bezcennym wsparciem wąskiej grupy polskich Kolegów. Wąskiej, ale elitarnej, gdyż należą do niej najlepsi dziennikarzy i publicyści w Polsce. Między innymi, w najtrudniejszej chwili poparło mnie Towarzystwo Dziennikarskie, któremu zawsze będę za to wdzięczny.
Niestety, większość polskich mediów nie popiera mnie ani nie krytykuje. Większość z nich woli udawać, że nie istnieję.
Niedawno miała miejsce osobliwa sytuacja. Dziennikarka pewnego niezależnego radia musiała przez chwilę publicznie porozmawiać na temat mojej ostatniej książki. Stało się tak ze względu na ekspertów, których dziennikarka zaprosiła do studia. Oni chcieli o mojej książce mówić, więc tematu nie można było ominąć. Ze zdumieniem usłyszałem, że głos niezależnej dziennikarki łamie się, drży, niemalże szepcze, gdy zaczyna mówić o mojej książce. Głos się łamie na antenie…
Nie mam jednak żadnej pretensji do Koleżanek i Kolegów, którzy odczuwają strach. Wiem, jak wyglądają naciski, którym są poddawani.
Jedna z polskich niezależnych gazet postanowiła ocenzurować publikacje dotyczące opisanych przeze mnie powiązań byłego ministra obrony.
Publikacje te od kilku lat były dostępne na stronie internetowej gazety.
Ale kilka miesięcy temu jej wydawca dostał list od pewnego gangstera.
Gangster zagroził wydawcy prywatnym aktem oskarżenia i pozwem na sumę 8 mln złotych, jeśli redakcja nie wytnie i nie usunie fragmentów publikacji, które go dotyczą.
Wydawca gazety był przyparty do muru, ponieważ wcześniej dostał od rządu i jego ludzi kilkadziesiąt pozwów za artykuły autorstwa innych dziennikarzy. Każdy z tych pozwów stanowił cios dla rezerw finansowych firm.
No właśnie, finanse. Trzeba podkreślić, że opisywane przeze mnie niedostatki solidarności wynikają nie tylko z presji politycznej, wywieranej przez autorytarny rząd Polski. Niedostatki te wynikają również z pogłębiającej się słabości ekonomicznej polskich mediów tradycyjnych. One na niewiele mogą sobie pozwolić, gdy walczą o przetrwanie w świecie zdominowanym przez media społecznościowe.
Rzecz jasna, ja też używam mediów społecznościowych.
Jednak w wielu sytuacjach działają one przeciwko temu, co robię.
Kluczowe, ale złożone informacje publikowane przeze mnie i innych dziennikarzy nieraz toną w zalewie mowy nienawiści, fake newsów lub błahych, śmieciowych wiadomości – czyli tego, co szerzą media społecznościowe.
Czy to znaczy, że mamy się poddać? Nic podobnego.

Wolność słowa to prawo do prawdy

Wbrew trendom założyłem portal informacyjno-śledczy Arbinfo. Portal zdobył ponad 100 000 użytkowników w mniej niż 4 miesiące. Osiągnął ten wynik bez żadnej kampanii promocyjnej. Jedyną siłą portalu Arbinfo jest to, że bez kompromisów podaje prawdę.
Jakie wnioski wyciągam z tego doświadczenia?
Ludzie wciąż pragną i potrzebują prawdy.
Dziennikarstwo to twierdza nowoczesnych demokratycznych społeczeństw, które dziś są zagrożone. Jednak twierdza sama znalazła się w niebezpieczeństwie. Obronimy ją, jeśli powiemy naszym współobywatelom, że walczymy NIE TYLKO o wolność słowa. Obronimy ją, jeśli będziemy mówić, że walczymy o prawo obywateli do prawdy. Obywatele liczniej i mocniej poprą naszą walkę, jeśli będą pamiętać, że walczymy nie tylko o siebie, także o nich. O ich prawo do tego, aby poznawali prawdę. 
Musimy się stać silnym lobby, które będzie naciskać na rząd i biznes, aby w każdy akceptowalny sposób – począwszy od edukacji – politycy i przedsiębiorcy wspierali dziennikarstwo, czytelnictwo i kulturę opartą na logicznej analizie sprawdzonych faktów.
Jednak nie wystarczy być lobby. Musimy stać się czymś większym i lepszym.
Musimy być cywilną partyzantką zdolną do obrony prawdy – zatem również do tego, aby surowo, choć zawsze w duchu wolności, zwalczać wszelką pokusę korupcji i kłamstwa w naszych własnych szeregach.

Minister próbuje rozkazywać niezależnemu portalowi?

Wybaczcie, jeśli to, co mówię, brzmi wojennie.
Przyjechałem z Polski, która staje się linią frontu w wielkiej wojnie przeciwko prawdzie prowadzonej przez niektórych polityków i niektóre korporacje.
Wchodząc na tę salę dowiedziałem się, co się właśnie stało w moim kraju.
Niezależny portal OKO.press ujawnił, że inny portal – rzekomo również niezależny – po cichu bierze pieniądze od rządu za publikowanie pochlebnych artykułów o polskim ministerstwie sprawiedliwości.
Gdy OKO.press opublikowało artykuł na temat tej dziennikarsko-politycznej korupcji, ministerstwo sprawiedliwości nie wysłało sprostowania ani nie zapowiedziało pozwu.
Szefowie ministerstwa nie zapowiedzieli też – polskie prawo daje taką możliwość – prywatnego aktu oskarżenia wobec autorów i redaktorów publikacji.
Zamiast tego, ministerstwo zażądało, żeby portal OKO.press usunął artykuł w ciągu trzech godzin.
Drogie Koleżanki, Drodzy Koledzy: rząd żąda, właściwie rozkazuje niezależnej redakcji, żeby sama się ocenzurowała!

Musimy obronić twierdzę!

Trudno o czymś takim mówić i pisać bez emocji.
Rzecz jasna, zasady tradycyjnego, klasycznego dziennikarstwa i „stare, dobre, anglosaskie wzorce” nakazują powściągliwość. Dziennikarz ma się powstrzymywać od wyrażania uczuć, a nawet opinii…
Mimo to uważam, że mamy prawo do opinii i emocji.
Tradycyjne zasady i wzorce powstawały w innych czasach.
Dzisiaj media społecznościowe wygrywają z mediami tradycyjnymi między innymi dlatego, że grają emocjami.
Nieraz kłamliwy troll wydaje się odbiorcom szczery i wiarygodny, bo udaje gorące emocje. Z niekorzyścią dla prawdomównego, ale zdystansowanego dziennikarza, który w porównaniu z „ciepłym kłamcą” robi wrażenie chłodnego manipulatora.
Dlatego uważam, że dziennikarze powinni wyrażać opinie i uczucia.
Pod warunkiem, że będą robić to uczciwie.
Pod warunkiem, że wyrażane opinie i uczucia będą ściśle opierać na faktach – dokładnie sprawdzonych i logicznie przeanalizowanych na oczach odbiorcy.
Drogie Koleżanki, Drodzy Koledzy – musimy obronić tę twierdzę!

Tekst przetłumaczony z języka angielskiego, zredagowany i wzbogacony o odpowiedzi udzielone przez Tomasza Piątka podczas dyskusji, która nastąpiła po przemówieniu i podczas której niemieccy dziennikarze prosili mówcę o rozwinięcie poszczególnych wątków jego wypowiedzi.

Informacje o autorze

Pisarz, publicysta i dziennikarz śledczy. Laureat Nagrody Wolności Prasy 2017 przyznawanej przez światową organizację Reporterzy Bez Granic, Nagrody Wolności i Przyszłości Mediów 2018 przyznawanej przez lipską Fundację Mediów, Nagrody Bestsellery Empiku 2017 i Nagrody Mediatory 2017. Autor 21 książek, w tym bestsellerów "Macierewicz i jego tajemnice" (250 tys. egz.), "Macierewicz. Jak to się stało" oraz "Morawiecki i jego tajemnice". Ukończył językoznawstwo na Uniwersytecie Mediolańskim. Współpracował m.in. z "Polityką", RMF FM, Krytyką Polityczną, "Gazetą Wyborczą" i włoskim dziennikiem "La Stampa". Jest stałym współpracownikiem TOK FM. Mieszka w Warszawie. Należy do Kościoła Ewangelicko-Reformowanego.