Wiceszef Centralnego Biura Śledczego tak tropił Falentę, że nie trafił na jego związki z Rosją. Potem dostał pracę w… rosyjskiej firmie, która dawała Falencie węgiel na kredyt

Po odejściu ze służby Rafał Derlatka dostał pracę u rosyjskich kontrahentów Marka Falenty. Tych samych, którzy dawali Falencie syberyjski węgiel na kredyt.

Przyjrzyjmy się podstawowym faktom.

– w 2014 r. Derlatka jako wicedyrektor Centralnego Biura Śledczego Policji chronił Falentę i kelnerów współodpowiedzialnych za podsłuchy (potraktowano ich jak policyjnych informatorów);

– w śledztwie prowadzonym m.in. przez ludzi Derlatki zlekceważono ewidentne związki Falenty z Rosją;

– w 2016 r. Derlatka odszedł z policji, aby pracować dla rosyjskiej firmy KTK;

– KTK to syberyjska firma węglowa, w której Falenta był zadłużony;

– firma KTK znajduje się pod kontrolą ludzi Putina związanych z rosyjskimi służbami specjalnymi: powstała z inicjatywy gubernatora syberyjskiego Kemerowa, Amana Tułajewa, który despotycznie zarządza miejscowymi “prywatnymi biznesami” (a jego związki z rosyjskim ministerstwem spraw wewnętrznych były tematem szeregu publikacji).

Wszystko wskazuje na to, że Marek Falenta, zależny od Kremla jako dłużnik KTK, stanowił jedno z narzędzi użytych przez Rosję podczas organizowania afery taśmowej.

Wiele wskazuje na to, że policjant Rafał Derlatka został wynagrodzony przez KTK i Kreml za ochronę Falenty i kelnerów.

Liczne udokumentowane fakty świadczą o tym, że afera taśmowa była prezentem Putina dla PiS.

Z tymi faktami można się zapoznać w książce Grzegorza Rzeczkowskiego “Obcym alfabetem. Jak ludzie Kremla i PiS zagrali podsłuchami“.

Zamieszczamy zdjęcie fragmentu strony, na której Rzeczkowski pisze o zdumiewających kolejach życiowych Rafała Derlatki.

Tomasz Piątek