II RP chciała wymordować Żydów we współpracy z nazistami, a nawet zbudować Hitlerowi pomnik… Co rosyjski dyktator Władimir Putin pragnie osiągnąć za pomocą tych oskarżeń, które wygłasza w ostatnich dniach? Czy próbuje sprytnie wesprzeć swoich polskich sojuszników, czyli PiS i Konfederację? Niestety, na tym nie koniec.
– gdy Putin sugeruje, że polskie państwo zamierzało uczestniczyć w Holokauście, osiąga kilka celów naraz;
– rosyjski dyktator przewrotnie wspiera antyzachodnią partię rządzącą PiS, albowiem pomaga jej odgrywać rolę obrończyni Polaków przed niesłusznymi oskarżeniami;
– pomaga jej również powrócić do roli „partii antyrosyjskiej”, skutecznie ukrywającej swe powiązania z Kremlem;
– równocześnie wzmacnia antysemicką Konfederację, która otwarcie dąży do wyrwania Polski z UE i NATO (co w sposób oczywisty jest korzystne dla Moskwy);
– przede wszystkim, Putin daje znać Zachodowi, że znów uważa Polskę za część kremlowskiej strefy wpływów;
– przy tym podsuwa Zachodowi pretekst, dzięki któremu zachodnia opinia publiczna mogłaby się pogodzić ze zdominowaniem Polski przez Rosję;
– ten pretekst to polski antysemityzm: skoro państwo polskie od zawsze stanowi gniazdo żydożerców, to niech je Kreml poskramia…
– Władimir Putin sięga tu po przykłady sprzed 80. lat, które wyolbrzymia, aby utożsamić polski antysemityzm z polską niezawisłą państwowością;
– gdyby Jarosław Kaczyński dbał o los Polski, wobec działań Putina powinien jak najszybciej pogodzić się z Zachodem.
Czyżby główny kremlowski PR-owiec polskiej partii Prawo i Sprawiedliwość rozpoczął właśnie kampanię prezydencką Andrzeja Dudy?
Czy podsunął Polakom temat do rozmów przy świątecznym stole?
Czy chce, abyśmy przy karpiu przejmowali się tym, że:
– Rosja nienawidzi pisowskiej Polski (wersja dla zwolenników PiS);
– pisowska Polska nienawidzi Rosji i ściągnęła na siebie jej nienawiść (wersja dla przeciwników PiS)?
Takie pytania nasuwają się każdemu, kto czytał książkę Grzegorza Rzeczkowskiego „Obcym alfabetem. Jak ludzie Kremla i PiS zagrali podsłuchami”.
Jej czytelnicy wiedzą, z jakim mistrzostwem Kreml wykorzystuje nasze wewnętrzne spory.
Wiedzą, że afera taśmowa z 2014 r. była dziełem rosyjskich służb specjalnych, które pomogły Jarosławowi Kaczyńskiemu przejąć władzę w Polsce.
Wiedzą, że retoryka antyrosyjska, której niegdyś używał PiS, od dawna jest martwa. Nawet jeśli nie zawsze była tylko kamuflażem i maską, w tej chwili nie pełni już innej roli.
Co więcej, to maska porzucona, przez ostatnie lata nieużywana lub używana bardzo rzadko. Wrogiem PiS są dzisiaj Ukraińcy, Zachód, Bruksela, muzułmanie, geje i lesbijki oraz „ekologiści”.
Zatem wszyscy ci, których za swoich wrogów uważa również Władimir Putin.
Coraz więcej Polek i Polaków ma tego świadomość.
Putin pomaga PiS
Czyżby więc Putin oskarżając Polskę przybywał z pomocą swoim polskim kryptosojusznikom?
Czy pomaga ukryć ich zależność od Rosji?
Czy dostarcza im okazji, żeby mogli naprężyć swoje „antyrosyjskie muskuły” i wołać: „Nie jesteśmy sojusznikami Kremla! Przecież Putin nas atakuje!”.
To możliwe.
Topniejąca, ale topniejąca powoli większość Polaków wciąż okazuje naiwność wobec Kremla i jego sojuszników.
Niektórzy z nas wciąż wierzą w teorię spiskową o „zamachu smoleńskim”.
Innym wystarcza nieistniejący „konflikt polsko-rosyjski o przekop Mierzei Wiślanej”, żeby zamykać oczy i uszy na prawdę o kremlowskich powiązaniach PiS.
Tylko mniejszość – rosnąca, ale rosnąca powoli – zwraca uwagę na najważniejsze fakty:
– eksport węgla z Rosji do Polski się zwiększa zamiast maleć;
– eksport gazu z Rosji do Polski, według pisowskich obietnic mający zmaleć lub nawet ustać za kilka lat, to część mniej ważnej gałęzi rosyjskiego handlu i gospodarki (wartość przychodów Rosji z eksportu gazu sięga zaledwie kilku procent wartości przychodów z eksportu ropy i tylko połowy wartości przychodów z eksportu węgla!);
– w polskim rządzie i partii rządzącej najistotniejsze stanowiska zajmują osoby powiązane z putinowską Rosją, jak premier Mateusz Morawiecki, szef jego kancelarii Michał Dworczyk, wiceprezes PiS Antoni Macierewicz czy ambasador Polski przy NATO, Tomasz Szatkowski;
– pisowskie służby specjalne unikają wyjaśnienia afery taśmowej z 2014 r., chociaż twarde dowody zgromadzone i ujawnione przez Grzegorza Rzeczkowskiego nie pozostawiają wątpliwości: to była intryga kremlowskich służb.
Niestety, ślepota na te fakty i tendencja do chowania głowy w piasek mogą sprawić, że większość Polek i Polaków odbierze oskarżenia Putina dosłownie.
Nadwątlona wiara w „antyrosyjskość” PiS zostanie wzmocniona, z korzyścią dla tej partii.
Putin wspiera Konfederację
Niestety, przemyślność rosyjskiego dyktatora na tym się nie kończy.
Rzucając oskarżenia pod adresem Polski, Putin wspiera nie tylko PiS.
Wspiera również Konfederację, jeszcze bliżej związaną z Kremlem niż partia rządząca.
Oskarżanie państwa polskiego o współudział w Hokolauście wzmacnia konfederatów, jawnych antysemitów. Znów mogą mówić o międzynarodowej nagonce na Polskę inspirowanej przez „kręgi żydowskie”.
Przy okazji Władimir Putin oddaje im tę samą przysługę, co pisowcom.
Teraz Konfederacja może tuszować swoje bliskie, wręcz oczywiste związki z Moskwą.
Może wołać: „My nie trzymamy z Rosją. Rosja trzyma z Żydami, a przecież każdy wie, że zwalczamy intrygi Żydów!”.
Wzmocnienie Konfederacji jest korzystne dla Putina nie tylko dlatego, że działacze tej partii otwarcie wspierają wyjście Polski z NATO i Unii Europejskiej.
Również dlatego, że Konfederacja pomaga mu kontrolować PiS.
Wielu pisowców marzy o tym, żeby po utwierdzeniu swojej władzy partia rządząca:
– przesunęła się z prawa w stronę centrum sceny politycznej;
– pozyskała więcej umiarkowanych wyborców;
– pozbyła się ultraprawicowej gęby;
– poprawiła nieco stosunki z Europą…
Jednak rosnąca w siłę Konfederacja uniemożliwia pisowcom taki manewr.
Aby nie stracić radykalnej części swych wyborców na rzecz konfederatów, PiS musi równać do prawej i coraz bardziej się radykalizować. Musi dewastować polską demokrację, odcinać się od wartości Zachodu i rozbijać Unię Europejską.
Czyżby więc Władimir Putin ubijał dwa ptaki za jednym strzałem, gdy:
– wzmacnia Konfederację;
– a równocześnie wzmacnia PiS i upodobnia go do Konfederacji?
Putin wzmacnia Putina
Należy się obawiać, że Putin ubija tych ptaków więcej.
Na Kremlu rządzą wytrawni szachiści. Wiedzą, że dobry ruch to taki, który otwiera co najmniej trzy alternatywne drogi do sukcesu.
Gdy Putin oskarża Polskę, chce wzmocnić nie tylko PiS i Konfederację. Przede wszystkim chce wzmocnić Władimira Putina. Chce wzmocnić siebie w dwóch rolach, do których aspiruje:
– w roli najbardziej przebojowego polityka na świecie;
– w roli hegemona Eurazji z Polską włącznie.
Wzmocnienie PiS i Konfederacji to pomniejsze, lokalne cele, które Putin mógłby osiągnąć bez angażowania w sprawę własnej osoby. Ma przecież wielu propagandystów. Ma także nadwornego kłamcę i insynuatora, czyli Siergieja Ławrowa, szefa kremlowskiej dyplomacji.
Tymczasem rosyjski dyktator napadł na Polskę osobiście. Co więcej, w ostatnich dniach zrobił to na wiele sposobów i w wielu okazjach:
– na forum medialnym, podczas wielkiej konferencji prasowej;
– na forum dyplomatycznym, wobec przywódców innych państw postsowieckich;
– na forum wojskowym, wobec członków kolegium kremlowskiego Ministerstwa Obrony;
– na forum politycznym, wobec przedstawicieli władz Dumy (parlamentu rosyjskiego).
Co to znaczy?
To znaczy, że Rosja nie chce już walczyć o Polskę za pomocą skomplikowanych intryg. Najwyraźniej uznała, że czas na jawne, brutalne, choć nadal przewrotne zastraszanie.
Siergiej Ławrow reprezentuje Rosję wobec tego, co stanowi strefę jej zainteresowań (zatem wobec całego lub niemal całego świata). Zarówno dla mieszkańców Zachodu, jak i poddanych Kremla, Ławrow ma uosabiać rosyjską dalekowzroczność, przemyślność i elastyczność.
Władimir Putin reprezentuje Kreml wobec tego, co Kreml uważa za strefę swojej władzy i wpływów. Putin uosabia rosyjską potęgę i siłę.
Zatem sprawa jest jasna.
Oskarżając Polskę rosyjski dyktator dał światu wyraźny sygnał, że znów uważa nasz kraj za część swojej politycznej i militarnej strefy wpływów.
Władimir Putin zrobił to w sposób perfidny. Zgodny z metodą ekspansji, którą Kreml skutecznie stosuje od wieków.
Otóż Putin dostarczył sąsiadom i sojusznikom Polski wygodnego pretekstu, który mógłby im pozwolić na akceptację takiej ekspansji.
Ten pretekst zgodny jest z wartościami wyznawanymi przez naszych zachodnich sojuszników (choć niekoniecznie przez sam Kreml).
Ten pretekst – to potępienie dla antysemityzmu.
Potępienie, które Zachód jednomyślnie lub niemal jednomyślnie głosi od lat 40., gdy świat poznał grozę Holokaustu. Potępienie, które Zachód głosi szczególnie ostro wobec antysemityzmu instytucjonalnego, „upaństwowionego”, prowadzącego do oficjalnych, planowych czystek.
Jak widać, atak został dobrze przemyślany.
Albowiem jeśli chodzi o antysemityzm, to faktycznie mamy się czego wstydzić w naszej historii.
A Zachód o naszych grzechach chętnie przypomina i sobie, i nam. Nieraz robi to w dobrej intencji. Czasem jednak też po to, żeby łatwiej zapomnieć o grzechach własnych.
Lekarzu, ulecz sam siebie
Mimo to, atak Putina jest absurdalny. W tym ataku nie da się znaleźć jakichkolwiek znamion dobrej woli.
Chociażby dlatego, że carska i sowiecka Rosja organizowała antysemickie kampanie z rozmachem, którego polscy antysemici mogli jej tylko zazdrościć. Zazdrościć – i małpować, bo carska i sowiecka Rosja eksportowała te kampanie do podbitej Polski wzmacniając nasz miejscowy antysemityzm.
To carska Rosja wyhodowała w Polsce endeków – antysemickich „narodowych demokratów”, których wódz i prorok Roman Dmowski zasiadał w moskiewskiej Dumie.
To stalinowska Rosja hodowała w Polsce kato-komuno-faszystowskich antysemitów z osławionego Stowarzyszenia PAX.
Wódz polskich komunistycznych antysemitów lat 60., autor antysemickiej czystki z 1968 r., PRL-owski minister spraw wewnętrznych Mieczysław Moczar był agentem kremlowskiego wywiadu wojskowego GRU.
Jednak Putin chce stworzyć wrażenie, jakoby to państwo polskie krzewiło pogromowy antysemityzm i popierało eksterminację Żydów.
Wrażenie to jest mylne.
Rzecz jasna, musimy pamiętać, że bardzo wielu Polaków popierało tę eksterminację. Musimy pamiętać, że bardzo wielu Polaków przyłożyło rękę do zbrodni Holokaustu.
Jednak nigdy uczyniło tego polskie państwo. Nie istniały polskie obozy śmierci, nie istniał polski plan Zagłady.
To prawda, że przedwojenne państwo polskie dopuszczało się antysemickich aktów politycznych i prawnych.
Również Polskie Państwo Podziemne nie było wolne od antysemityzmu. Niektórzy jego przedstawiciele w obliczu Holokaustu dopuszczali się antysemickich zbrodni.
Ale żadna z form państwowości polskiej, włącznie z PRL-em, nie dążyła do wymordowania Żydów.
Także mniej krwawe, ale niemniej haniebne dążenia do całkowitego wypędzenia Żydów rzadko pojawiały się u władz państwa polskiego.
Tego rodzaju tendencje z czasów schyłkowej sanacji – jak działalność Józefa Lipskiego, polskiego ambasadora w hitlerowskim Berlinie, na którą powołuje się Putin – to anomalia w historii naszej państwowości.
W 1968 r., podczas komunistycznej czystki antysemickiej, do Polski „wolnej od Żydów” dążył Moczar, agent kremlowskiego GRU (a nawet on i jego ludzie nie odważyli się nazywać po imieniu swojego „ideału” – słowo „Żydzi” zastępowali słowem „syjoniści”, aby ukryć, że chodzi o czystkę etniczną).
Do tego „ideału” nie dążył natomiast najwyższy ówczesny przywódca PRL Władysław Gomułka. Nie dążył choćby dlatego, że musiałby wyrzucić z kraju swoją własną żonę.
W niemal całej naszej historii postawa państwa polskiego wobec Żydów różniła się wyraźnie od postawy carów (oni nie chcieli Żydów do Rosji wpuszczać, a potem pragnęli ich z niej wypędzić za pomocą masowych pogromów).
Różniła się wyraźnie od zamierzeń Stalina, który chciał wszystkich Żydów wysiedlić na Syberię.
Kremlowska śpiewka o złym państwie polskim
Dziedzic carów i Stalina, dyktator Władimir Putin, o tym wszystkim zapomina. W jego amnezji jest metoda.
Gdy Putin bezpodstawnie sugeruje współodpowiedzialność państwa polskiego za Holokaust, powtarza starą kremlowską śpiewkę.
Ta śpiewka głosi, jakoby źródłem zła w Europie było państwo polskie.
Nawet nie naród – narodem polskim Putin chętnie by porządził – ale samodzielna Rzeczpospolita Polska.
W XVIII wieku „oświecona” caryca Katarzyna głosiła konieczność rozbioru dzikiej, anarchicznej I Rzeczypospolitej, w której:
– szlachta gnębiła chłopów;
– katolicy gnębili innowierców;
– a przestępcy gnębili uczciwych ludzi, bo nie było policji.
Caryca przeważnie nie kłamała, gdy wytykała ówczesnej Polsce jej wady i słabości.
Ale nie wspominała, że rosyjska szlachta też gnębi chłopów, moskiewskie prawosławie też gnębi innowierców, a kremlowska policja gnębi uczciwych ludzi gorzej niż przestępcy.
W 1939 r. szef stalinowskiej dyplomacji Wiaczesław Mołotow usprawiedliwiał rozebranie Polski przez Związek Sowiecki i hitlerowskie Niemcy nazywając II Rzeczpospolitą „bękartem traktatu wersalskiego”.
Zatem w 1939 r. Kreml po raz kolejny przedstawiał nasze państwo jako twór niewydarzony.
Cóż, II Rzeczpospolita pod wieloma względami była niewydarzona – jednak stanowiła miejsce o niebo lepsze niż stalinowskie imperium strachu i gułagów.
Dlatego wypadałoby uznać, że Władimir Putin z zaciśniętymi zębami uznaje postęp, jakiego Polska dokonała przez ostatnie dziesięciolecia.
Gdy Putin próbuje dziś opowiadać o planach antysemickich czystek naszego państwa, przykładów musi się doszukiwać w czasach dawno minionych. Caryca miała łatwiej.
Niezależnie jednak od tego, że zarzuty Putina są przedawnione i dęte, nasz rząd powinien teraz szukać solidarności i pomocy u naszych zachodnich sojuszników.
To na ich reakcję przecież czeka Putin.
Rosyjski dyktator chce zobaczyć, czy ktoś się ujmie za Polską.
Chce zobaczyć, czy ktoś na Zachodzie ujmie się za pisowską Polską, która:
– znacząco już się przesunęła na Wschód;
– obraża Zachód;
– gwałci podstawowe wartości demokracji zachodniej i cywilizacji zachodniej.
W tej sytuacji polski rząd i partia rządząca powinny natychmiast:
– wycofać się z antyzachodnich i antydemokratycznych posunięć;
– pozbyć się liderów powiązanych z putinowską Rosją;
– wyjaśnić aferę taśmową z 2014 r.;
– zahamować import węgla z Rosji i wdrożyć ekologiczną politykę, która uniezależniłaby Polskę od rosyjskich paliw.
Czy rząd PiS to zrobi?
Niestety, to chyba pytanie retoryczne.
Tomasz Piątek
Pisarz, publicysta i dziennikarz śledczy. Laureat Nagrody Wolności Prasy 2017 przyznawanej przez światową organizację Reporterzy Bez Granic, Nagrody Wolności i Przyszłości Mediów 2018 przyznawanej przez lipską Fundację Mediów, Nagrody Bestsellery Empiku 2017 i Nagrody Mediatory 2017. Autor 21 książek, w tym bestsellerów "Macierewicz i jego tajemnice" (250 tys. egz.), "Macierewicz. Jak to się stało" oraz "Morawiecki i jego tajemnice". Ukończył językoznawstwo na Uniwersytecie Mediolańskim. Współpracował m.in. z "Polityką", RMF FM, Krytyką Polityczną, "Gazetą Wyborczą" i włoskim dziennikiem "La Stampa". Jest stałym współpracownikiem TOK FM. Mieszka w Warszawie. Należy do Kościoła Ewangelicko-Reformowanego.