Drogie Obywatelki, Drodzy Obywatele! Jeśli jesteście “kontrowersyjni”, można Was bezkarnie obrażać. Macierewicz i jego kłamcy są nietykalni – ale na pociechę sąd coś Wam powie o różowych misiach. Takie wnioski płyną z procesu, jaki wytoczyłem “Gazecie Polskiej” i Dorocie Kani  – mówi portalowi Arbinfo Tomasz Piątek po wyroku ws. “Gazety Polskiej” i Doroty Kani.

W dniu 21 sierpnia 2019 r.  Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił pozew Tomasza Piątka wobec “Gazety Polskiej” i jej autorki Doroty Kani.
Przyczyną pozwu było to, że w 2017 r. Dorota Kania i “Gazeta Polska” przyłączyły się do akcji medialnej przeciwko książce “Macierewicz i jego tajemnice”.
Podczas tej akcji Kania i jej redakcja posłużyły się gołosłownymi ocenami, krzywdzącymi insynuacjami i fałszywymi informacjami na temat książki.
Wszystko zaczęło w lipcu 2017 r., niecały miesiąc po jej publikacji. Antoni Macierewicz doniósł wtedy na Tomasza Piątka do prokuratury wojskowej. Polityk zarzucił dziennikarzowi przestępstwo terrorystyczne z art. 224 Kodeksu Karnego. Krótko potem prasa prawicowa zaczęła napadać na książkę i jej autora. Prasa ta była zasilana płatnymi reklamami przez państwowe spółki zbrojeniowe podległe Macierewiczowi.
Akcja prasowa miała:
– odstraszyć czytelników od książki “Macierewicz i jego tajemnice”;
– chronić Macierewicza przed nagłośnieniem jego kremlowskich i esbeckich powiązań, ujawnionych i udokumentowanych w książce.
Podczas całej akcji prorządowi “dziennikarze” atakowali Piątka personalnie. Tworzyli też teorie spiskowe, których nie popierali dowodami.
Na łamach tygodnika “Sieci” Wojciech Biedroń napisał, że Piątek jest częścią… międzynarodówki dziennikarskiej sterowanej przez Niemcy, ale działającej w interesie Rosji i prześladującej Macierewicza. 
W tygodniku “Do Rzeczy” redaktor Wojciech Wybranowski napisał nieprawdę, jakoby rękopis książki “Macierewicz i jego tajemnice” został odrzucony przez liczne wydawnictwa, zanim został opublikowany.
Z kolei w “Gazecie Polskiej” (również zasilanej reklamami przez podległe Macierewiczowi spółki skarbu państwa) Dorota Kania napisała, że książka “Macierewicz i jego tajemnice”:
– jest “stekiem kłamstw”;
– zawiera “mnóstwo kłamstw i pomówień”.
To dokładne cytaty. W swoim tekście Kania zasugerowała też, jakoby Tomasz Piątek brał udział w “brudnych grach” wokół Ministerstwa Obrony Narodowej.
Wszystkie te zarzuty i insynuacje miały charakter całkowicie gołosłowny. Kania nie przedstawiła żadnego dowodu na poparcie swoich tez i insynuacji. Tomasz Piątek wytoczył proces cywilny autorce i gazecie (podobnie jak Wybranowskiemu oraz tygodnikom “Do Rzeczy” i “Sieci”).
W procesie przeciwko Dorocie Kani wziął udział adwokat Antoniego Macierewicza, Andrzej Lew-Mirski (nie do końca jest jasne, dlaczego tak się stało – w tej sprawie Macierewicz nie był stroną). Przemawiając na sali sądowej, mecenas Lew-Mirski rozminął się z prawdą. Powiedział, że żona Antoniego Macierewicza, Hanna Natora-Macierewicz, wystosowała do sądu cywilnego pozew w związku z książką “Macierewicz i jego tajemnice”.
W sposób ewidentny miało to postawić jej autora w złym świetle – jako kogoś, kto rzekomo:
– zaingerował w życie prywatne ministra i jego rodziny;
– tak mocno uderzył w bliską mu osobę, że ta musiała bronić swej prywatności przed sądem.
Tak się składa, że Hanna Natora-Macierewicz faktycznie wysłała do sądu pozew. Nie był on jednak związany z książką Tomasza Piątka. Pozew Hanny Macierewicz dotyczył książki pt. “Antoni Macierewicz. Biografia nieautoryzowana” napisanej przez dwoje innych autorów.
– Po wyjściu z sali sądowej mecenas Lew-Mirski w obecności kilku osób przyznał, że w pozwie Hanny Macierewicz nie o moją książkę chodziło. Zatem świadomie skłamał. W tym samym czasie prawnicy Kani, “Gazety Polskiej” i Macierewicza prosili mnie i jego adwokatów o ugodę. Potem nagle przestali prosić. Czyżby dowiedzieli się, że wyrok będzie na ich korzyść? Cóż, tak właśnie się stało – mówi Tomasz Piątek.
W pierwszej instancji sędzia Agnieszka Derejczyk oddaliła powództwo Piątka. W jaki sposób uzasadniła swój wyrok? Oto jej słowa.
Pierwsza kwestia, która w ocenie sądu nie miała żadnego znaczenia dla rozstrzygnięcia tej sprawy, a mianowicie zachowanie głównego bohatera książki pana powoda, a mianowicie pana ministra (…) W ocenie sądu nie ma kompletnie znaczenia, jak się zachował (…) czy złożył (…) zawiadomienie do prokuratury. Fakt faktem, je złożył, ale w ocenie sądu nie ma to żadnego znaczenia (…) Książka jest niewątpliwie kontrowersyjna (…) Pan powód pisząc taką książkę, no nie pisał jej dla własnej satysfakcji, żeby sobie później ją wydać, trzymać przy łóżku i gładzić po okładce ciesząc się, jaka ta książka jest fajna i że jest autorem (…) Każdy, nawet pisząc o słodkich różowych misiach liczy na to, że jednak ktoś kupi tę książkę, ktoś się zainteresuje (…) Pan powód (…) musiał się liczyć z tym, że książka ta może się spotkać zarówno z przychylnymi komentarzami, jak i negatywnymi komentarzami (…) Pan powód (…) korzysta z tego, że wywołuje jakieś tam kontrowersje (…) Każdy by mógł poczuć się urażony określeniami ‘stek kłamstw’, ‘bzdur’ czy że jest coś nierzetelne. Jednakowoż w ocenie sądu pan powód w żaden sposób nie udowodnił, że spotkał się z ostracyzmem towarzyskim (…) że odwrócili się od pana powoda ludzie, że w jakikolwiek inny sposób negatywny poza własnym poczuciem pan powód poczuł się skrzywdzony“.
 – Sąd uznał, że Kania ma prawo bezkarnie mnie obrażać i kłamać na temat mojej książki. – komentuje Tomasz Piątek – Sędzia Derejczyk zlekceważyła nie tylko ewidentne naruszenie moich dóbr osobistych. Powiedziała wprost, że nic jej nie obchodzi kontekst sprawy. A z niego przecież wynika, że Kania świadomie spełniła zlecenie polityczne. Artykuł Kani był częścią nagonki na książkę “Macierewicz i jego tajemnice”. Miał chronić ministra obrony przed nagłośnieniem jego kremlowskich powiązań. Sąd jednak to zbagatelizował.
Autor przyznaje, że nie do końca rozumie słowa wypowiedziane przez sędzię:
– Jak można “poczuć się skrzywdzonym poza własnym poczuciem”? Jeżeli człowiek prowadzi działalność ocenianą jako “kontrowersyjna”, ale nie spotyka się z odrzuceniem przez innych ludzi – to można takiego człowieka gołosłownie napadać? Wolno go bezkarnie znieważać? W prasie? Dodam jeszcze, że każdy fakt podany w mojej “kontrowersyjnej” książce jest dokładnie udokumentowany. A Kania opluła mnie w sposób całkowicie gołosłowny. Tymczasem sędzia zachowuje się, jakby nie widziała różnicy między udokumentowaną informacją, a nieuzasadnioną obelgą. Rzecz jasna, będzie apelacja – mówi Piątek.
Załączamy nagranie uzasadnienia wygłoszonego przez sędzię Derejczyk.

Po ogłoszeniu wyroku pojawiły się anonimowe komentarze zawierające hejt wobec Tomasza Piątka.
Załączamy również przykłady tego hejtu (skany ekranu, m.in. z Twitterowego konta Doroty Kani).

Drogie Obywatelki, Drodzy Obywatele! Jeśli jesteście “kontrowersyjni”, można Was bezkarnie obrażać. Macierewicz i jego kłamcy są nietykalni – ale na pociechę sąd coś Wam powie o różowych misiach. Takie wnioski płyną z procesu, jaki wytoczyłem “Gazecie Polskiej” i Dorocie Kani  – mówi portalowi Arbinfo Tomasz Piątek po wyroku ws. “Gazety Polskiej” i Doroty Kani.

W dniu 21 sierpnia 2019 r.  Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił pozew Tomasza Piątka wobec “Gazety Polskiej” i jej autorki Doroty Kani.
Przyczyną pozwu było to, że w 2017 r. Dorota Kania i “Gazeta Polska” przyłączyły się do akcji medialnej przeciwko książce “Macierewicz i jego tajemnice”.
Podczas tej akcji Kania i jej redakcja posłużyły się gołosłownymi ocenami, krzywdzącymi insynuacjami i fałszywymi informacjami na temat książki.
Wszystko zaczęło w lipcu 2017 r., niecały miesiąc po jej publikacji. Antoni Macierewicz doniósł wtedy na Tomasza Piątka do prokuratury wojskowej. Polityk zarzucił dziennikarzowi przestępstwo terrorystyczne z art. 224 Kodeksu Karnego. Krótko potem prasa prawicowa zaczęła napadać na książkę i jej autora. Prasa ta była zasilana płatnymi reklamami przez państwowe spółki zbrojeniowe podległe Macierewiczowi.
Akcja prasowa miała:
– odstraszyć czytelników od książki “Macierewicz i jego tajemnice”;
– chronić Macierewicza przed nagłośnieniem jego kremlowskich i esbeckich powiązań, ujawnionych i udokumentowanych w książce.
Podczas całej akcji prorządowi “dziennikarze” atakowali Piątka personalnie. Tworzyli też teorie spiskowe, których nie popierali dowodami.
Na łamach tygodnika “Sieci” Wojciech Biedroń napisał, że Piątek jest częścią… międzynarodówki dziennikarskiej sterowanej przez Niemcy, ale działającej w interesie Rosji i prześladującej Macierewicza. 
W tygodniku “Do Rzeczy” redaktor Wojciech Wybranowski napisał nieprawdę, jakoby rękopis książki “Macierewicz i jego tajemnice” został odrzucony przez liczne wydawnictwa, zanim został opublikowany.
Z kolei w “Gazecie Polskiej” (również zasilanej reklamami przez podległe Macierewiczowi spółki skarbu państwa) Dorota Kania napisała, że książka “Macierewicz i jego tajemnice”:
– jest “stekiem kłamstw”;
– zawiera “mnóstwo kłamstw i pomówień”.
To dokładne cytaty. W swoim tekście Kania zasugerowała też, jakoby Tomasz Piątek brał udział w “brudnych grach” wokół Ministerstwa Obrony Narodowej.
Wszystkie te zarzuty i insynuacje miały charakter całkowicie gołosłowny. Kania nie przedstawiła żadnego dowodu na poparcie swoich tez i insynuacji. Tomasz Piątek wytoczył proces cywilny autorce i gazecie (podobnie jak Wybranowskiemu oraz tygodnikom “Do Rzeczy” i “Sieci”).
W procesie przeciwko Dorocie Kani wziął udział adwokat Antoniego Macierewicza, Andrzej Lew-Mirski (nie do końca jest jasne, dlaczego tak się stało – w tej sprawie Macierewicz nie był stroną). Przemawiając na sali sądowej, mecenas Lew-Mirski rozminął się z prawdą. Powiedział, że żona Antoniego Macierewicza, Hanna Natora-Macierewicz, wystosowała do sądu cywilnego pozew w związku z książką “Macierewicz i jego tajemnice”.
W sposób ewidentny miało to postawić jej autora w złym świetle – jako kogoś, kto rzekomo:
– zaingerował w życie prywatne ministra i jego rodziny;
– tak mocno uderzył w bliską mu osobę, że ta musiała bronić swej prywatności przed sądem.
Tak się składa, że Hanna Natora-Macierewicz faktycznie wysłała do sądu pozew. Nie był on jednak związany z książką Tomasza Piątka. Pozew Hanny Macierewicz dotyczył książki pt. “Antoni Macierewicz. Biografia nieautoryzowana” napisanej przez dwoje innych autorów.
– Po wyjściu z sali sądowej mecenas Lew-Mirski w obecności kilku osób przyznał, że w pozwie Hanny Macierewicz nie o moją książkę chodziło. Zatem świadomie skłamał. W tym samym czasie prawnicy Kani, “Gazety Polskiej” i Macierewicza prosili mnie i jego adwokatów o ugodę. Potem nagle przestali prosić. Czyżby dowiedzieli się, że wyrok będzie na ich korzyść? Cóż, tak właśnie się stało – mówi Tomasz Piątek.
W pierwszej instancji sędzia Agnieszka Derejczyk oddaliła powództwo Piątka. W jaki sposób uzasadniła swój wyrok? Oto jej słowa.
Pierwsza kwestia, która w ocenie sądu nie miała żadnego znaczenia dla rozstrzygnięcia tej sprawy, a mianowicie zachowanie głównego bohatera książki pana powoda, a mianowicie pana ministra (…) W ocenie sądu nie ma kompletnie znaczenia, jak się zachował (…) czy złożył (…) zawiadomienie do prokuratury. Fakt faktem, je złożył, ale w ocenie sądu nie ma to żadnego znaczenia (…) Książka jest niewątpliwie kontrowersyjna (…) Pan powód pisząc taką książkę, no nie pisał jej dla własnej satysfakcji, żeby sobie później ją wydać, trzymać przy łóżku i gładzić po okładce ciesząc się, jaka ta książka jest fajna i że jest autorem (…) Każdy, nawet pisząc o słodkich różowych misiach liczy na to, że jednak ktoś kupi tę książkę, ktoś się zainteresuje (…) Pan powód (…) musiał się liczyć z tym, że książka ta może się spotkać zarówno z przychylnymi komentarzami, jak i negatywnymi komentarzami (…) Pan powód (…) korzysta z tego, że wywołuje jakieś tam kontrowersje (…) Każdy by mógł poczuć się urażony określeniami ‘stek kłamstw’, “bzdur” czy że jest coś nierzetelne. Jednakowoż w ocenie sądu pan powód w żaden sposób nie udowodnił, że spotkał się z ostracyzmem towarzyskim (…) że odwrócili się od pana powoda ludzie, że w jakikolwiek inny sposób negatywny poza własnym poczuciem pan powód poczuł się skrzywdzony“.
 – Sąd uznał, że Kania ma prawo bezkarnie mnie obrażać i kłamać na temat mojej książki. – komentuje Tomasz Piątek – Sędzia Derejczyk zlekceważyła nie tylko ewidentne naruszenie moich dóbr osobistych. Powiedziała wprost, że nic jej nie obchodzi kontekst sprawy. A z niego przecież wynika, że Kania świadomie spełniła zlecenie polityczne. Artykuł Kani był częścią nagonki na książkę “Macierewicz i jego tajemnice”. Miał chronić ministra obrony przed nagłośnieniem jego kremlowskich powiązań. Sąd jednak to zbagatelizował.
Autor przyznaje, że nie do końca rozumie słowa wypowiedziane przez sędzię:
– Jak można “poczuć się skrzywdzonym poza własnym poczuciem”? Jeżeli człowiek prowadzi działalność ocenianą jako “kontrowersyjna”, ale nie spotyka się z odrzuceniem przez innych ludzi – to można takiego człowieka gołosłownie napadać? Wolno go bezkarnie znieważać? W prasie? Dodam jeszcze, że każdy fakt podany w mojej “kontrowersyjnej” książce jest dokładnie udokumentowany. A Kania opluła mnie w sposób całkowicie gołosłowny. Tymczasem sędzia zachowuje się, jakby nie widziała różnicy między udokumentowaną informacją, a nieuzasadnioną obelgą. Rzecz jasna, będzie apelacja – mówi Piątek.
Załączamy nagranie uzasadnienia wygłoszonego przez sędzię Derejczyk.

Po ogłoszeniu wyroku pojawiły się anonimowe komentarze zawierające hejt wobec Tomasza Piątka.
Załączamy również przykłady tego hejtu (skany ekranu, m.in. z Twitterowego konta Doroty Kani).

Jeżeli sędzia Derejczyk uznała, że ostracyzm wobec mnie jest zbyt słaby, a jacyś ludzie niedostatecznie się ode mnie odwracają, to pragnę ją uspokoić. Dzięki jej wyrokowi nienawiść wzrosła – dodaje Tomasz Piątek.