Rajdowiec-miliarder Robert Szustkowski, współpracownik rosyjskich mafijnych oligarchów, przedstawia się jako dobroczyńca przy pomocy… Polskiej Agencji Prasowej (PAP) – pisze Radosław Gruca.

9 kwietnia 2020 r. PAP zamieściła depeszę, w której czytamy, że Szustkowski:
– wspomaga służbę zdrowia krajów afrykańskich;
– wspiera polskie szpitale sprzętem higienicznym „w obliczu pandemii”;
– robi to wszystko „w kontakcie z przedstawicielami Ministerstwa Zdrowia”.
Skąd takie informacje? Jako źródło PAP podała… biuro prasowe Roberta Szustkowskiego. Potem depeszę edytowano. Obecnie w roli źródła występuje firma PR-owska Bellini Capital.
Portal Arbinfo skontaktował się z Ministerstwem Zdrowia. Biuro rzecznika prasowego ministerstwa odpisało nam: „Nie mamy żadnych informacji o współpracy z Panem Robertem Szustkowskim”.
Czemu Polska Agencja Prasowa opublikowała podejrzaną laurkę na cześć biznesmena powiązanego z rosyjską mafią?

PAP to rządowa agencja informacyjna. Z założenia powinna podawać sprawdzone, udokumentowane informacje. Przez lata udawało jej się unikać ostentacyjnego zaangażowania po stronie kolejnych rządów. Dziennikarze PAP byli znani z rzetelności i bezstronności. Jednak od czasu przejęcia władzy przez Prawo i Sprawiedliwość jest z tym znacznie gorzej. PAP zalicza wpadkę za wpadką.
Ta, którą opisujemy, jest wyjątkowo spektakularna i potencjalnie niebezpieczna. Tak się składa, że PAP wdrożyła program walki z fałszywymi wiadomościami o COVID-19. Jednak sama w swoim serwisie zamieściła niezbyt rzetelne informacje. Wśród tekstów dotyczących walki z wirusem pojawiła się depesza promująca miliardera Szustkowskiego, jego domniemaną pomoc humanitarną i jego rzekome współdziałanie z Ministerstwem Zdrowia.
Kim jest Robert Szustkowski? To współzałożyciel deweloperskiej Grupy Radius, który pieniądze na tę inwestycję uzyskał od rosyjskich oligarchów Andrieja Skocza i Lwa Kwietnoja. Chodzi o prominentnych członków mafii sołncewskiej (największa postsowiecka organizacja przestępcza związana ze służbami specjalnymi Kremla). Szustkowski współpracował ze Skoczem i Kwietnojem m.in. jako polski przedstawiciel rosyjskiego mafijnego MontażSpecBanku.
Podejrzaną działalność miliardera nagłośnił aktywista miejski Jan Śpiewak wraz ze stowarzyszeniem Miasto Jest Nasze. 13 września 2016 r. Śpiewak i Miasto Jest Nasze ujawnili m.in. że wieloletnim i bliskim współpracownikiem Szustkowskiego jest Jacek Kotas, były wiceminister obrony narodowej w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. Nazywany „rosyjskim łącznikiem” Kotas w latach 2002-2016 zasiadał na stanowisku prezesa najważniejszych spółek Grupy Radius należących do Szustkowskiego i jego krewnych.
Nikt nie zakwestionował podstawowych faktów podanych przez aktywistów. Potwierdzili je Tomasz Piątek i dziennikarz śledczy tygodnika „Polityka”, Grzegorz Rzeczkowski (autor książki o aferze taśmowej „Obcym Alfabetem”, nominowanej do nagrody Grand Press i do nagrody Radia Zet im. Andrzeja Woyciechowskiego). Okazało się, że Szustkowski działał w Moskwie jako dyplomata, pełniący funkcję ambasadora… Gambii. Wcześniej reprezentował mafijny MontażSpecBank. W 2012 r. miliarder chciał sprywatyzować Polski Holding Nieruchomościowy – państwową spółkę posiadającą liczne nieruchomości na terenie Warszawy, w tym m.in. wieżowiec Intraco. Nie dopuściła do tego Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW), czyli cywilny kontrwywiad RP. Niestety, ABW nie zajęła się wówczas Szustkowskim w sposób konsekwentny.
Związki miliardera z rosyjskimi mafiosami na łamach „Polityki” opisała Ewa Domżała (była żona Macieja Domżały, jednego z właścicieli Grupy Radius, wspólnika Szustkowskiego i Kotasa). Na pytanie dziennikarza „Jak Szustkowski trafił do Radiusa?”, odpowiedziała: „Poprzez moje znajomości z grupą ‘sołncewskich’. To ludzie jednej z najważniejszych rosyjskich mafii. Jak ich poznawałam, to nie wiedziałam, kim oni są i co to za mafia. Zresztą w Polsce po dziś dzień mało kto to wie (…) Poznałam sołncewskich w latach 90., kiedy studiowałam w Moskwie. To było wtedy modne, masa ludzi szukała kontaktów w Rosji. Polsko-Rosyjska Izba Handlowa prowadziła tam szkolenia dla biznesmenów. Zajęcia prowadzili dyrektorzy banków, biznesmeni, ludzie z polskiej ambasady. Zaproszono nas m.in. na otwarcie giełdy cennych metali. W ten sposób poznałam Andrieja Skocza [rosyjski oligarcha, przez kilka lat najbogatszy deputowany w Dumie, według agencji Bel.ru współpracujący z rosyjskim wywiadem wojskowym GRU przy tworzeniu organizacji paramilitarnych, zaś według innych mediów, m.in. „Guardiana”, związany z bossami sołncewskiej mafii – red.] oraz Lwa Kwietnoja [oligarcha, współwłaściciel firm metalurgicznych, według licznych rosyjskich źródeł, m.in. „Kommiersanta”, blisko związany ze Skoczem, z sołncewską mafią i z jej bankiem Montażspecbank – red.]. A Roberta Szustkowskiego poznałam zaraz później, kiedy Kwietnoj i Skocz przyjechali na chwilę do Polski. Szustkowski pracował dla nich jako człowiek od wszystkiego, taki przynieś, wynieś, pozamiataj” – mówiła Ewa Domżała w „Polityce”.
Dziennikarz tego tygodnika, Grzegorz Rzeczkowski, opisał związki Szustkowskiego z aferą taśmową z 2014 r. Według źródeł Rzeczkowskiego, to Szustkowski pomógł biznesmenowi Markowi Falencie uzyskać węgiel z rosyjskich kopalni na korzystnych warunkach. Równocześnie Falenta nagrywał polityków w restauracji Sowa i Przyjaciele, za co później został skazany. Tę samą restaurację na Dolnym Mokotowie w Warszawie założyli – i sfinansowali remont lokalu – dwaj przedsiębiorcy, pracujący w spółkach zależnych od Radiusa. Dzisiaj twierdzą, że to nie Szustkowski zainspirował ich do założenia restauracji, ale przyznają, że są jego znajomymi.
Sam miliarder próbuje bagatelizować doniesienia i świadectwa na temat jego związków z Rosją. Publikacje na ten temat zwalcza za pomocą napastliwych prawników, którzy usiłują zastraszać redakcje. A przede wszystkim – za pomocą wynajętych agencji Public Relations prowadzi kampanię, która promuje go jako sportowca i dobroczyńcę. Jak nieoficjalnie przyznają rozmówcy z branży PR, gdy o Szustkowskim zaczęło być głośno, do dziennikarzy dotarli pracownicy kilku agencji. Namawiali ich, żeby nie zgłębiać tematu biznesmena.
Teraz PR-owcy Szustkowskiego znów się zmobilizowali i zakupili depeszę w rządowej agencji PAP. W internecie bez trudu można znaleźć informacje o związkach Roberta Szustkowskiego. Prawdziwości tych informacji nigdy skutecznie nie podważono. W sądach wciąż toczą się sprawy, które Szustkowski i jego ludzie wytoczyli dziennikarzom. Nikt jednak nie zaprzecza rosyjskim związkom miliardera. Procesy dotyczą ewentualnych interpretacji treści, „możliwych wrażeń czytelników” a nawet… pojedynczych słów użytych w publikacjach. Nie dotyczą podstawowych faktów. Jednak te fakty, czyli rosyjskie związki Szustkowskiego, nikogo w PAP nie zaalarmowały.

Ministerstwo dementuje PAP

Jak Polska Agencja Prasowa zareaguje na odpowiedź Ministerstwa Zdrowia? Ministerstwo właśnie zakwestionowało wiarygodność depeszy, zatem samego Roberta Szustkowskiego. Oświadczyło, że nie ma wiedzy o rzekomych kontaktach z Szustkowskim, którymi miliarder się chwali.
Co się znalazło w depeszy zakwestionowanej przez resort? Przeanalizowaliśmy ją zdanie po zdaniu.
Tekst, dostępny do dziś na stronach PAP, to laurka dla Roberta Szustkowskiego. Dowiadujemy się, że znany rajdowiec-biznesmen zaangażował się w walkę z koronawirusem. Szustkowski „apeluje do ludzi dobrego serca i niezależnych finansowo o wsparcie polskiej służby zdrowia (…) Teraz jest w kontakcie z przedstawicielami Ministerstwa Zdrowia i wspiera polski szpitale najbardziej potrzebnym sprzętem higienicznych /tak w oryginale, red. Arbinfo/”. W lutym br. miliarder miał zamówić i opłacić kilkaset kompletów odzieży ochronnej dla lekarzy w szpitalach w Afryce (Gambia i Gwinea Bissau). Potem przyszedł czas na ojczyznę – teraz Szustkowski przekazuje polskim placówkom medycznym kilka tysięcy zestawów rękawiczek, masek i płynów higienicznych.
Jako źródło tych wszystkich informacji PAP podał najpierw „biuro prasowe Roberta Szustkowskiego”, potem firmę PR-owską Bellini Capital.
W publikacji nie ma słowa o czasie i charakterze rzekomych kontaktów między Szustkowskim a Ministerstwem Zdrowia, które nadzoruje walkę z koronawirusem.
Postanowiliśmy sprawdzić, na czym polega rzekome współdziałanie biznesmenem z tym resortem. Wysłaliśmy w tym celu pytania do rzecznika ministerstwa, Wojciecha Andrusiewicza. Zapytaliśmy m.in. o to, czy opisane w depeszy wysyłanie za granicę środków, które potrzebne są dziś polskim szpitalom, nie jest sprzeczne z polityką rządu.
Przywołaliśmy fragment depeszy, którą biznesmen zamieścił na stronach PAP: „W ramach specjalnego transportu humanitarnego m.in. do Gwinei Bissau trafiło kilkaset profesjonalnych zestawów i wyposażenia dla potrzeb personelu medycznego, który nadzoruje opiekę nad osobami zarażonymi. Zestawy pochodzą od polskich producentów i obejmują specjalistyczny sprzęt medyczny, ubiory, maski”.
Co na to Ministerstwo Zdrowia? Zaprzecza swemu domniemanemu współdziałaniu z Szustkowskim.
W imieniu Rzecznika Prasowego informuję, że nie mamy żadnych informacji o współpracy z Panem Robertem Szustkowskim” – odpisało nam biura rzecznika.
Co to znaczy? Czyżby PR-owcy Szustkowskiego zmyślili sobie informacje, które podali w „artykule sponsorowanym” opublikowanym przez PAP? Czyżby PAP nie zweryfikowała informacji podsuniętych przez miliardera i jego ludzi? Czy to nieudolne kłamstwo PR-owców, czy jednak – przewrotna manipulacja? Słowa „jest w kontakcie z przedstawicielami Ministerstwa Zdrowia” pojawiają się w kontekście polskich szpitali. W sposób nieunikniony tworzą wrażenie, jakoby Szustkowski współdziałał z resortem ministra Łukasza Szumowskiego. Trudno, żeby ktoś je zrozumiał jako odnoszące się do Ministerstwa Zdrowia innych krajów. Jednak wiele linijek dalej depesza przedstawia fragment listu, w którym minister zdrowia dziękuje Szustkowskiemu za dostawy sprzętu pomocnego w walce z koronawirusem. Tyle, że jest to minister zdrowia… Gwinei Bissau. Czy w razie wpadki PR-owcy miliardera zamierzali się bronić twierdząc, że miało chodzić o współpracę z ministerstwem zdrowia dalekiego afrykańskiego kraju, a nie z resortem ministra Szumowskiego?
Podsumujmy: Polska Agencja Prasowa zgodziła się opublikować materiał, w którym związany z Rosją miliarder:
– lansuje się jako dobroczyńca i zbawca;
– powołuje się na swoje rzekome kontakty z Ministerstwem Zdrowia, zdementowane przez sam resort.
Być może, Szustkowski liczył na to, że nikt nie sprawdzi, o które ministerstwo chodzi. Być może, miliarder chciał wyjść na prężnego patriotę zaprzyjaźnionego z rządem PiS. Niestety, manipulacja się nie udała. Znów pojawił się wścibski dziennikarz, który sprawdził fakty…
Ale możliwa jest też inna, bardziej niepokojąca interpretacja: Robert Szustkowski faktycznie nawiązał kontakty z resortem Łukasza Szumowskiego. Ministerstwo woli jednak nie przyznawać się do tych kontaktów. W naszej ocenie, to mniej prawdopodobna interpretacja. Jednak w państwie PiS nie da się jej wykluczyć.

Radosław Gruca

 

 

Informacje o autorze

Dziennikarz śledczy, pracował m.in. w: „Dzienniku”, „Gazecie Wyborczej”, „Super Expresie” i „Fakcie”. W 2007 roku przeniknął do sekty scjentologów, aby pokazać patologię tego środowiska. Od lat pisze o polskiej służbie zdrowia, wytyka odpowiedzialnym za ten resort politykom nieprawidłowości m.in. przy refundacji leków. Szczególnie interesuje go osoba Antoniego Macierewicza, wielokrotnie opisywał jego podejrzane kontakty m.in. z nazywanym rosyjskim łącznikiem Jackiem Kotasem. Tematem jego publikacji był też Bartłomiej Misiewicz, któremu jako jeden z pierwszych wytknął niekompetencję. Autor książki „Hipokryzja. Pedofilia wśród księży i układ, który ją kryje”.