Ultraprawicowa Konfederacja wprowadza 11 posłów do Sejmu RP. W tym samym czasie Alternatywa dla Niemiec (Alternative fur Deutchland, AfD) zdobywa 24% głosów w Turyngii. Staje się więc drugą siłą polityczną w tamtejszym parlamencie regionalnym (po lewicowej Die Linke). “Wyborcy AfD dokładnie wiedzieli, co robią. Poparli partię, która bagatelizuje znaczenie epoki nazizmu i podsyca nienawiść do mniejszości, w tym do społeczności żydowskiej. Zatem przygotowuje żyzny grunt dla skrajnie prawicowej przemocy” – stwierdziła Charlotte Knobloch, szefowa niemieckiej Centralnej Rady Żydów.

AfD bywa nazywana ugrupowaniem faszystowskim, populistycznym, prokremlowski. Który z tych przymiotników najlepiej oddaje jej charakter? Chciałoby się powiedzieć: “Wszystkie”. Użycie wobec niej jednego określenia nie oddałoby całego obrazu sytuacji. AfD łączy w sobie wiele mrocznych cech polityki europejskiej. Niemiecka radykalna prawica opiera się na wielu fundamentach ideologicznych. To nacjonalizm, rasizm, antysemityzm, antydemokratyzm, eskalowanie konfliktów społecznych, walka z równouprawnieniem, gloryfikacja przemocy i wojny, wreszcie idea Wielkich Niemiec, czyli rewizjonizm terytorialny. Bez tych fundamentów niemiecka skrajna prawica po prostu by nie istniała – i w większości przypadków otwarcie się do nich przyznaje.

Takie oblicze ideowe może imponować polskiej skrajnej prawicy. Jednak stanowi ono poważne, potencjalnie śmiertelne niebezpieczeństwo dla naszego kraju. Nawet polski nacjonalista – albo zwłaszcza on! – powinien o tym pamiętać.

Czy tego chcemy czy nie, niemiecki nacjonalizm zawsze będzie zwrócony przeciwko Polsce. Gdy zaś podejmie działania antypolskie, jego naturalnym sojusznikiem będą nacjonaliści w krajach, które sąsiadują z Polską od wschodu. Polska prawica zupełnie nie dostrzega tego zagrożenia. PiS stara się zacieśniać stosunki z AfD. Świadczy o tym próba zaproszenia przedstawicieli niemieckiej partii do polskiej ambasady. Mieli tam się bawić w towarzystwie księdza-antysemity… Tu trzeba przypomnieć, że ambasadorem Polski w Berlinie jest Andrzej Przyłębski, PiS-owiec więcej niż stuprocentowy. Przyłębski to wieloletni agent PiS-owskiego “człowieka do zadań specjalnych”, byłego funkcjonariusza wywiadu Mariusza Muszyńskiego (skądinąd wydalonego z Niemiec za szpiegostwo w 2002 r.). Muszyński kontroluje również żonę Przyłębskiego, z którą zasiada w PiS-owskim pseudo-Trybunale Konstytucyjnym (Przyłębska jest jego prezeską). Jeszcze większą chęć do współdziałania z niemiecką ultraprawicą wykazują Konfederaci. Przedstawiciela AfD próbował ściągnąć do Sejmu RP konfederat Jacek Wilk. Jego gościem miał być Andreas Kalbitz, w przeszłości współpracujący z weteranem SSWaldemarem Schützem. Te związki są w sposób oczywisty niebezpieczne. Po pierwsze, AfD to ugrupowanie pogrobowców Adolfa Hitlera. Działacze partii bagatelizują hitleryzm albo wręcz go chwalą. Jej poseł, Alexander Gauland mówi, że “W ponad tysiącletniej, naznaczonej sukcesami historii Niemiec Hitler i naziści to tylko ptasi kleks“. I dodaje, że “Francuzi lub Anglicy mogą być dumni ze swojego cesarza albo premiera Winstona Churchilla, więc Niemcy mogą być dumni z osiągnięć niemieckich żołnierzy w obu wojnach. Nic zatem dziwnego, że partię zaczęła wspierać słynna rewanżystka Erika Steinbach (zaraz po tym, jak opuściła CDU). Doszło już do kilku antypolskich prowokacji. Najgłośniejszą z nich była próba zorganizowania zjazdu partii w jednym ze szczecińskich hoteli (na szczęście, to przedsięwzięcie zostało udaremnione).

Polscy komentatorzy niekiedy przedstawiają AfD jako partię:
– “prospołeczną” lub wręcz… lewicową;
– prożydowską poprzez nastawienie antymuzułmańskie.

Nie ma to jednak nic wspólnego z rzeczywistością. Partia wyznaje liberalizm gospodarczy i skrajny konserwatyzm kulturowy. Wprawdzie unika używania słowa „Żyd” – w realiach niemieckiej polityki byłoby to dla niej samobójstwem – jednak przez cały czas stosuje retorykę związaną z niemieckim antysemityzmem pierwszej połowy XX wieku. Stara się też omijać skojarzenia z nazizmem, ale nie potrafi i nie chce się od niego odciąć. Lokalni politycy AfD zamieszczają w sieci antysemickie karykatury. A nawet występują w obronie niejakiej Ursuli Haverbeck, skazanej na więzienie za negowanie Holocaustu. Claus von Staufenberg (organizator zamachu na Adolfa Hitlera w Wilczym Szańcu) wprost nazywany jest „zdrajcą”.

Retoryka to nie jedyny problem partii. Drugim są rozruchy i rozróby – czyli eskalacja napięć etnicznych, która znajduje wyraz na ulicach. Stało się tak np. podczas słynnych zamieszek w Chemnitz. Trzeci problem to związki personalne z ugrupowaniami neonazistowskimi. Działacze AfD angażują się w antymuzułmański ruch PEGIDA. Kierują jego strukturami. Nieraz robią to we współpracy z regionalnymi funkcjonariuszami neonazistowskiej NPD, która uznaje polskie Ziemie Zachodnie za niemieckie. Działacz AfD z Turyngii Björn Höcke został zdemaskowany jako publicysta gazet NPD piszący pod pseudonimem Landolf Ladig. W swoich artykułach chwalił reżim Hitlera.

Gdy przyjrzymy się asystentom deputowanych AfD do Bundestagu, takich jak Siegbert Droese i Markus Frohnmaier, odkrywamy kolejne niebezpieczne powiązania. Prawą ręką deputowanego Droese był Daniel Fiss. To czołowa postać Ruchu Identytarystów, wywodzącego się z tzw. nowej prawicy. Ruch głosi obronę Europy i zachodu przed muzułmanami. Przez długi czas sprawnie unikał utożsamienia z neonazizmem i terroryzmem. To się jednak zmieniło w związku z radykalizacją globalnej ultraprawicy. Między innymi, okazało się, że Brenton Tarrant – człowiek, który zamordował 35 ludzi w nowozelandzkim meczecie – utrzymywał kontakty z austriacką odnogą ruchu.

Z kolei deputowany Frohnmaier zatrudnił znanego w Polsce Manuela Ochsenreitera. To wieloletni narodowy socjalista, redaktor magazynu „Zuerst!“, współpracownik kremlowskiego Russia Today, znajomy Aleksandra Dugina (ideolog Kremla, zwolennik przejęcia Europy przez Rosję) i Mateusza Piskorskiego (polski polityk oskarżony o szpiegostwo na rzecz Moskwy i Pekinu). Ochsenreiter jeździł również z wizytami przyjaźni do putinowskich separatystów z “Donieckiej Republiki Ludowej” (marionetkowe państwo-wydmuszka założone przez Rosjan na terenach zagarniętych Ukrainie). Miał tam “obserwować” działania separatystów, aby świadczyć o ich rzekomej praworządności. Gościł też w Iranie, gdzie uczestniczył w antyamerykańskich i antysemickich konferencjach. A według zeznań Michała P. – działacza polskiej proputinowskiej organizacji Falanga, głównego oskarżonego w procesie o podpalenie ośrodka mniejszości węgierskiej w ukraińskim Użhorodzie – pomysłodawcą i zleceniodawcą tego ataku był właśnie Ochsenreiter. Cel prowokacji był oczywisty. Siedzibę podpalili Polacy, ale Węgrzy mieli myśleć, że winni są Ukraińcy. Chodziło o jeszcze większe zaostrzenie konfliktu między prokremlowskim reżimem Viktora Orbana, a Ukrainą, która walczyła z Kremlem na śmierć i życie.

Związki Ochsenreitera z ludźmi Kremla nie są przypadkowe. AfD to partia, która ceni Władymira Putina. Do tego stopnia, że planowała nawet oficjalną współpracę z młodzieżówką putinowskiej partii Jedna Rosja. Nic więc dziwnego, że niemieckie służby specjalne (Urząd Ochrony Konstytucji) wzięły AfD pod lupę. Mamy przecież do czynienia z ugrupowaniem, które:
utrzymuje powiązania z obcym rządem, wrogim Unii Europejskiej;
hołubi antydemokratycznych i przestępczych ekstremistów.

Jeśli chodzi o tych ostatnich, to na koniec warto wspomnieć o najbardziej malowniczym z nich. Chodzi o Bernda Gwiadowskiego ps. “Świnia” (niem. “Schwein“). To asystent deputowanego Heiko Hessenkempera. W 2001 r. “Świnia” został skazany na 4 lata więzienia za uszkodzenie ciała, udział w bójce i członkostwo w grupie przestępczej (gangu motocyklowym). Rok wcześniej asystent deputowanego brał udział w głośnym napadzie na klub Dobelner, podczas którego zamordowano jedną osobę. Wisienka na krwawym torcie: asystent-bandyta był ekspertem do spraw bezpieczeństwa w saksońskim oddziale AfD.

Również polska Konfederacja – podobnie jak AfD eklektyczna i “wieloprzymiotnikowa” – głosi te same hasła i idee, co niemiecka ultraprawica (oprócz “powrotu dawnych niemieckich ziem do Rzeszy”, rzecz jasna). Liderzy Konfederacji utrzymują wieloletnie związki z niemieckimi ekstremistami. W maju 2016 r. narodowiec Robert Winnicki pojawił się na marszu ruchu PEGIDA w Dreźnie. Z kolei Janusz Korwin-Mikke i Grzegorz Braun wyznają antysemityzm i negują Holokaust, co musi się bardzo podobać tym Niemcom, którzy tęsknią za “ładem i porządkiem” lat 30. XX wieku.

Obaj panowie doczekali się też pozytywnej laurki ze strony rosyjskiej. Portal RuBaltic.ru  chwali wielki sukces polskich prokremlowskich radykałów w wyborach do parlamentu. Opisuje ich poglądy geopolityczne, które określa jako „sojusz z Rosją zamiast podległości wobec USA”. Cytuje przy tym wypowiedzi Korwin-Mikkego. Polityk jest bardzo znany w Rosji, gdzie występuje w telewizji. Odbył też kilka wspólnych podróży z działaczami prokremlowskiej partia Zmiana (m.in. do Syrii i Czeczenii). Również Grzegorz Braun odwiedza Rosję, gdzie spotyka się z Leonidem Swiridowem. Kim jest Swiridow? To Rosjanin wydalony z Polski w związku z podejrzeniem o szpiegostwo. W naszym kraju działał pod przykrywką dziennikarza kremlowskiego portalu Sputnik. Portal intensywnie wspiera partię Zmiana.

Tak się składa, że Zmianę założył Mateusz Piskorski – oskarżony o szpiegostwo znajomy Manuela Ochsenreitera. Należałoby więc spytać, czy podczas swoich podróży do Rosji Korwin i Braun spotykają tylko Rosjan.

Jakub Woroncow

Więcej:

Poseł Jacek Wilk zaprosił do Sejmu niemieckiego sympatyka neonazistów i Władymira Putina

Skandaliczna wypowiedź polityka AfD

Niemcy powinni być dumni z żołnierzy Wermachtu. Zaskakujące słowa polityka AfD

AfD chce zmienić Niemcy

Chemnitz: Tłumy protestują na ulicach miasta

Młodzieżówka AfD szuka zbliżenia z młodzieżówką Putina

AfD pod lupą Urządu Ochrony Konstytucji

AfD na radarze Urzędu Ochrony Konstytucji

Informacje o autorze

Historyk, publicysta i researcher. Badacz dziejów najnowszych, polityki historycznej, ruchów społecznych oraz ekstremizmów politycznych. Publikował w „Przeglądzie” i „Le Monde diplomatique".